poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział siódmy


Lena, 26 listopada 2012r.

 Spakowałam walizkę i odłożyłam do kąta w pokoju gościnnym. Schowałam do szafki piżamy Mario, które postanowiłam zostawić w Dortmundzie i poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam pod prysznic. Ciągle myślałam o jutrzejszym locie do Londynu. Zawsze chciałam tam pojechać, ale nie miałam okazji, a teraz ucieczka przed chłopakiem zamieniła się w moją wymówkę.
 Przewróciłam oczami, kiedy znowu o nim pomyślałam. Sięgnęłam po ręcznik i okryłam się nim.
 Podeszłam do wielkiego lustra i uśmiechnęłam się do siebie.
 - Lena – nie ma to jak mówić do siebie. – Sam chciał miesiąc wolności, więc teraz mu go dasz, a ty zajmiesz się sobą. A może nawet znajdziesz jakiegoś przystojnego Anglika, z którym będziesz szczęśliwa? – Zaczęłam ruszać brwiami.
 Sięgnęłam po komórkę, na której już dawno zdążyłam zmienić tapetę. Otworzyłam pocztę i wzięłam się za czytanie listu od Liama.

Droga Leno,
Nie myślałem, że między Wami jest tak źle. Też chciałbym być przy Tobie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale coś czuję, iż wszyscy Ci to teraz powtarzają. Skorzystaj z tego miesiąca, niech on będzie niezapomniany – może los dał Ci szansę, żebyś mogła zrobić to, co kochasz, a czego nie mogłaś przy nim zrobić?
Tak wracając do tego bycia przy Tobie, to trochę się obawiam, bo nie chciałbym przez przypadek dostać wazonem. – Zatrzymałam się w czytaniu na chwilę i zaczęłam się śmiać. Kochałam go za te poczucie humoru! -  Chociaż jeżeli ten Twój cel jest taki słaby, to chyba nie muszę się obawiać tego, że mógłbym stracić parę zębów.
Chciałbym jeszcze coś napisać, ale niestety, moi przyjaciele mnie poganiają, żebym się ruszył, bo zaraz jadę do kina.
Tak żebym nie zapomniał – masz pozdrowienia od moich przyjaciół! Tych wariatów, którzy nie dadzą mi spokoju, póki tego nie zrobię.
Do „usłyszenia”,
Liam.

 Miałam wziąć się już za odpisywanie, kiedy usłyszałam pukanie, a raczej walenie do drzwi.
 - Zajęte – odpowiedziałam spokojnie i wróciłam do poprzedniej czynności.
 - Ja cię proszę! – głos należał do Łukasza. – Proszę się pośpiesz, bo zaraz się posikam!
 Spojrzałam na zamknięte drzwi i na mojej twarzy pojawił się uśmieszek. Czyżby mi właśnie przypomniało, że należy umyć porządnie zęby?
 - Kochany będziesz musiał wytrzymać, bo właśnie się zabieram za mycie zębów, potem muszę się ubrać i zrobić włosy, więc dopiero za jakieś trzy kwadranse będziesz mógł wejść – sięgnęłam po szczoteczkę i powoli nakładałam na nią pastę.
 - Cholera, Lena! Weź mnie puść! – kuzyn coraz bardziej się niecierpliwił.
 - Czy nie jest to jakiś paradoks, że masz tyle forsy, a nie masz w domu drugiej łazienki?!
 - A idź! Idę się załatwić w krzaki!
 Usłyszałam odchodzące kroki i poczułam, że dzisiejszy dzień będzie bardzo, ale to bardzo udany.

***
 Veronica, 26 listopada 2012r.

 Obudził mnie mój budzik. Przewróciłam się w łóżku i spojrzałam na różowego prosiaczka, który zażądał, żebym w końcu wstała. Uśmiechnęłam się do niego i spod poduszki wyciągnęłam kij do baseballu. Lepiej nie pytać skąd się on tam wziął. Machnęłam ręką i prezent od moich braci, który dali mi w zeszłe święta, spadł na ziemię, rozbijając się na małe kawałki.
 - Ups… - Mruknęłam i podniosłam się na łokciach.
 Spojrzałam na swój pokój, w którym chyba w tym roku zdążyłam trzy razy zrobić remont. Ściany były koloru lawendowego, a meble były wykonane z olchy. Gdzieniegdzie zostały zawieszone obrazy z moimi podobiznami, które namalował zaprzyjaźniony kolega z uczelni.
 Odwróciłam się i spojrzałam na okno, za którym widniał obraz smutnego parku, gdzie z drzew opadły już wszystkie liście.
 - Jak ja kocham poniedziałki! - mruknęłam ironicznie.
 Wstałam i sięgnęłam do szafki, skąd wyciągnęłam nowe jeansowe spodnie oraz koralową koszulę. Stopami wyszukałam jeszcze moich laczek o kształcie dwóch króliczków. Przechodząc obok biurka, wzięłam komórkę i spojrzałam na ekran.
 - …pamiętaj, żeby posprzątać…bla bla bla… - Zaczęłam czytać SMS od mojej mamy.-… zaopiekuj się…bla bla bla… Czy ona jest dzieckiem? – przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju. – Chociaż może będzie potrzebowała mojej pomocy? Szalonej Veroniki.
 Weszłam do łazienki i ubrania rzuciłam na pralkę, ponieważ zdecydowałam się przebrać później. Stanęłam jeszcze przed lustrem i z uśmiechem na twarzy, zaczęłam spinać swoje czerwone włosy.
 - Hmm… A gdyby je tym razem przefarbować na fioletowo? – zaczęłam ruszać swoimi brwiami.
 Ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam się na swoje różowe piżamy ze zwariowanym króliczkiem na piersi. Ruszyłam ramionami i pobiegłam otworzyć drzwi. Stał za nimi Steven, mój były chłopak, który teraz pracuje jako gazeciarz. Na mój widok zaczęły mu się świecić oczy. Uśmiechnęłam się do blondaska i oparłam o framugi.
 - Masz coś dla mnie? – zapytałam.
 - Jak zawsze. – Wyciągnął z torby kolorową gazetę. – Proszę.
 - Dziękuję. – Wzięłam to od niego. – Co tam słychać? Słyszałam, że potrzebujesz modelki do zdjęć…
 - Już doszło to do ciebie? – zagryzł wargę. – A co? Chętna jesteś?
 - Oczywiście! – skoczyłam w jego ramiona, na co on zesztywniał. – To, o której do ciebie mam wpaść? O szóstej?
 - O czwartej. – Chłopak odsunął się i puścił mi oczko. – No to do zobaczenia, Skarbie!
 Pokręciłam głową i wróciłam do mieszkania. Steven jest jednym z tych chłopaków, który po rozstaniu nie zaczął traktować mnie jak jakąś zdzirę. Można powiedzieć, że przyjaźnimy się, ale nie powstrzymujemy się od mówienia sobie przesłodzonych komplementów. Większość z moich byłych oczernia mnie, gdzie tylko można. Szkoda, że nie wiedzą, dlaczego z nimi zrywałam.
 Wskoczyłam na fotel i otworzyłam gazetę na pierwszej stronie, gdzie został napisany artykuł na temat rozpadu One Direction. Powstrzymałam się od śmiechu i zaczęłam czytać o tym, że Niall Horan wyjechał do Irlandii tydzień przed koncertem w Londynie, co oznacza szybki koniec zespołu.
 - Co za ludzie pracują w tej gazecie! – rzuciłam gazetą na stolik i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. – Ciekawa jestem, co za tydzień o nich napiszą.

***
Mario, 26 listopada 2012r.

 Siedziałem w kawiarence pod ścianą. Popijałem sobie gorącą kawę i przyglądałem się krzątającej za ladą pracownicy. Była już późna pora i prawie nikogo tutaj nie było. Tylko ja, ona i zakochana para.
 Zrobiłem kolejny łyk gorącego afrodyzjaku i spojrzałam na swoją komórkę. Zegarek pokazywał już 21:00. Reus znowu się spóźnia. Kurde, że ten człowiek nie chce mi dać jednego dnia wolnego.
 - Podać panu coś jeszcze? – dziewczyna była w moim wieku, ale wyglądała na zmęczoną. Z pewnością od rana tutaj siedzi. Co za szczęście, że ja nie muszę w czymś takim pracować.
 - Poproszę kolejną kawę. – Mruknąłem.
 Usłyszałem dzwonek nad drzwiami. Ktoś wszedł do środka. Zerknąłem na drzwi i zobaczyłem uśmiechniętego Reusa. Zdejmując czapkę, spojrzał na parę i się skrzywił. Podszedł do mnie i puścił oczko do kelnerki.
 - Czy mogłaby pani przynieść mi ciepłej herbatki? – powiedział zalotnym głosem.
 - Oczywiście. – Pokiwała głową i odeszła.
 - Co tak długo? – mruknąłem i opadłem na oparcie krzesła. – Co chciałeś mi powiedzieć?
 - Stary wyluzuj! – usiadł naprzeciwko mnie i sięgnął po mój kubek po kawie. Potrząsł nim i słysząc, że jest pusty, zrobił smutną minę. – Coś ty nawyrabiał z tą Leną? – pokręcił głową. – Jak mogłeś zapomnieć o randce? I jeszcze tutaj mi wyjeżdżasz, że się spóźniam…
 Kelnerka przyniosła nam zamówienia i uśmiechnęła się do mojego przyjaciela, zagryzając wargę. Przewróciłem oczami i zacząłem popijać kolejną kawę. Marco na kartce papieru zapisał swój numer telefonu i dał jej.
 - Możemy na chwilę zostać sami?! – warknąłem w jej kierunku.
 Reus spojrzał na mnie gniewnie, zmrużył oczy i cicho wymruczał: „Kiedyś cię zabiję”. Ruszyłem tylko ramionami i spojrzałem na swój telefon.
 - Nie przejmuj się nim, właśnie niedawno zerwał z dziewczyną. – Podniosłem wzrok i to ja miałem ochotę, teraz powiedzieć, że go kiedyś zabiję. – Zdzwonimy się później.
 Kiedy dziewczyna odeszła, Reus popukał się w głowę i zaczął popijać swoją herbatkę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
 - Powiesz mi w końcu, o co wam poszło? – zapytał.
 - A co ciebie to obchodzi?
 - Mario! – Marco przewrócił oczami. – Jesteśmy przyjaciółmi i się martwię o ciebie. Ja wiem, że nie zjawiłeś się na randce po meczu z Ajaxem… Ale zastanawia mnie, dlaczego dałeś jej miesiąc wolnego? Człowieku jak ja tego słuchałem, to miałem ochotę ci przywalić…
 - Nie gadaj. Sam nie wiem, co mnie do tego skusiło. Byłem po prostu głupi.
 - Zgadzam się. Wiesz, co możesz stracić? Najlepszą dziewczynę, która ci się trafiła! Mario, czy ty możesz się w końcu zmienić? Dorosnąć?
 - Dorosnąć? O czym ty do mnie mówisz? Uważasz, że jestem dzieckiem? – uniosłem brwi.
 - Tak, właśnie o tym mówię. Jesteś cholernym dzieciakiem, który nie potrafi dorosnąć. Wiecznie myślisz o fanach i karierze. Jak mogłeś zapomnieć o randce z Leną?
 - Po prostu… - Spuściłem wzrok. – Wszystko zawsze zapisuję w kalendarzu, ponieważ mam słabą pamięć…
 - I niech zgadnę, zapomniałeś zapisać?
 Pokiwałem głowę, a ten zaczął się śmiać. Zacisnąłem szczękę, mając ochotę przywalić mu w tą rozbawioną twarz.
 - Śmieszne… - Mruknąłem.
 - Stary, to nie jest śmiesznie... – W końcu spojrzał na mnie z powagą. – To jest przerażające, że ty nawet nie umiesz zapamiętać, kiedy masz randkę z dziewczyną. Mam nadzieję, iż ona w tej Anglii znajdzie sobie kogoś odpowiedzialnego.
 - W Anglii? – zmarszczyłem czoło. – Ona wyjeżdża?
 - Tak.– Uśmiechnął się. – Ale z pewnością i o tym zapomnisz, bo nie zapiszesz sobie tego.
 - Zamknij się już, ja ciebie proszę – warknąłem.
 - Nie, bo jestem twoim przyjacielem. – Nachylił się nad stolikiem. – Teraz mnie posłuchaj. Dałeś jej miesiąc, to i daj sobie. Masz miesiąc na zmienienie swojego życia.
 Uśmiechnął się i wstał od stolika. Spojrzałem na niego, mając nadzieję, że wytłumaczy mi, o co mu chodzi, ale ten tylko puścił mi oczko i wyszedł z kawiarenki.
 Zmienić się? Ale w jakim sensie?

***
Liam, 26 listopada 2012r.

I'm in love with you. And all these little things.
- Nareszcie koniec! – wrzasnął Harry i wybiegł z sali do prób.
 Spojrzałem na chłopaków, którzy dzisiaj już też mieli dosyć. Wśród nas brakowało tylko Nialla, który obiecał, że przyjedzie na ostatnią próbę przed koncertem. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę i spojrzałem na wiadomość od Leny.

Drogi Liamie,
Wyjeżdżam do Londynu! To jest daleko od Twojej miejscowości? A co jeżeli nie i na przykład, przechodząc w galerii, miniemy się i nawet sobie z tego nie zdamy sprawy? Wiesz jak chciałabym Cię w końcu spotkać, ale boję się, że po naszym spotkaniu to nie będzie tak jak dawniej. Co Ty o tym myślisz?
Lena

 Patrzyłem na tą wiadomość, nie wiedząc, czy mam skakać ze szczęścia, czy  martwić się o naszą przyszłość. Ja również nie raz chciałem poznać Lenę, ale z drugiej strony się bałem naszego spotkania, bo co jeżeli ona jest fanką One Direction? Co jeżeli za każdym razem, kiedy nas słyszy, piszczy jak opętana? A może wie o tym, kim jestem, ale nie okazuje tego, ponieważ nie chce mnie zrazić?
 - Liam? – Podniosłem wzrok i spojrzałem na Zayna, który stał przy drzwiach. – Wszystko w porządku?
 Pokiwałem twierdząco głową.
 - Stęskniłem się za Niallem…
 Przyjaciel się uśmiechnął.
 - Ja też.
 - Kto ukradł moje żelki?! - usłyszeliśmy wrzask Hazzy z korytarza, który prowadził do wyjścia.
 Zayn pobladł i szybko się ewakuował. Ze śmiechem na twarzy pokręciłem głową.
 - Co ja bez nich bym zrobił? - Powiedziałem sam do siebie.

Kochani! Dzisiaj ostatni dzień tego pięknego roku, który zmienił moje życie! To właśnie w tym roku zaczęłam publikować swoje pierwsze opowiadanie o One Direction. Niesamowite, jak to wszystko minęło... Teraz zaczyna się kolejny rok, jesteśmy coraz starsze... Dzisiaj wspominam Sylwester sprzed dziesięciu lat, to jest pierwszy, który pamiętam z moich dziecięcych lat. Och.. jak ten czas leci. Chciałabym Wam wszystkim życzyć udanej zabawy oraz żeby ten zbliżający Nowy Rok, okazał się jeszcze lepszy od tego!
Dziękuję wszystkim za komentarze, bo chyba tylko one mnie motywują do pracy. Oczywiście też dziękuję wanilii., której słowa biorę do serca. A jeżeli chodzi Ci o więcej opisów, to chyba należy poczekać. Ze mną jest tak, że każde opowiadanie mnie czegoś nowego uczy.
Następny rozdział (chyba) najwcześniej w piątek, bo niestety, nauczyciele nas tak kochają, że już po świętach zapowiedzieli nam kartkówki i sprawdziany... 
Do usłyszenia,
Kinga.

12 komentarzy:

  1. To mój ulubiony rodziałxD Akcja Vickiz kijem baseballowym ;P

    Nie zapomnij ze Sylwka spędzamy razem xD
    Jestem ciekawa co ja jeszcze u cb rozwale xD
    hahah
    Bd musiała zaopatrzyć się w papierowe talerzyki i kubki xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj.
    Po raz kolejny mówię - nie musisz mi za nic dziękować.
    Skoro twierdzisz, że opisy będą, to wierzę Ci na słowo.
    Zanim przejdę do fabuły dzisiejszego rozdziału, to chciałam powiedzieć, że było dziś troszkę błędów, w głównej mierze literówek. Niestety, moja głowa wręcz pęka na pół, oko boli, pies biega wystraszony, bo jacyś idioci już teraz strzelają petardami. W wyniku tego wszystkiego po prostu nie jestem w stanie się skupić i wymienić Ci tych błędów. Może później, już w nowym roku się za to zabiorę.

    Och, Lena i jej niecne pomysły! Cóż, ja też zawsze tak robię i nie wpuszczam braci do łazienki! No bo, kurczę - jak idę i wiem, że będę dłużej, to się pytam, czy któryś nie chce wejść. Oczywiście otrzymuję odpowiedź przeczącą, a po pięciu minutach już się któryś dobija. Gorzej niż z dziećmi!
    Fragment Veroniki (właściwie to czemu nie Veronici?) napisany fenomenalnie. Akcja ze świnką niezaprzeczalnie dobra i po prostu czytało się to miło i z uśmiechem na ustach. Może jej postać jednak nie będzie taka zła, jak się z początku wydawało? W sensie, wykreowana jest jak najbardziej dobrze, no, ale niech się trzyma z daleka od Liama, bo on należy do Leny. A więc: sio!
    Och, biedny Mario... No cóż, przykro, chłopie. Sam tego chciałeś, teraz nie płacz. Dasz sobie radę, zobaczysz. Twardy z Ciebie chłop. Kurczę, czemu ja gadam do niego tak, jakby to rozumiał? No cóż... Jak widać - za dużo tabletek przeciwbólowych. Naćpałam się i tyle.

    Wiesz, ja naprawdę rozumiem tę niepewność Leny i Liama. Bo mają już pewne wyobrażenie o swoich osobach i boją się, że spotkaniem wszystko zniszczą. Tak czy siak - jestem bardzo ciekawa ich spotkania, no po prostu nie mogę się doczekać! Troszkę martwi mnie fakt, że Liam boi się, że Lena to fanka One Direction. To znaczy, nie no, rozumiem, ale przecież gdyby lubiła ich boysband, to na pewno w którymś z e-maili by mu o tym wspomniała, prawda? A skoro już jesteśmy przy tych ich wiadomościach - to jakoś te z dzisiejszego rozdziału bardzo mi się spodobały. Nadzwyczajnie. Jeszcze te słowa: "Tak żebym nie zapomniał – masz pozdrowienia od moich przyjaciół! Tych wariatów, którzy nie dadzą mi spokoju, póki tego nie zrobię." - jakoś tak... uroczo zabrzmiały.

    Biedny Zayn, lepiej zwiewaj przed Hazzą, bo on cię poćwiartuje, jak się dowie, że to ty mu zżarłeś żelki, świnko jedna! Nie wiesz, że to tak nie ładnie?

    Pozdrawiam Cię serdecznie, zapewne jeszcze jakiś mój komentarz się pojawi, gdy przetrawię na spokojnie to, co napisałaś Ty i to, co napisałam ja. Co jak co, ale zawsze lepiej pisać komentarze na "chłodno", aczkolwiek ja tak nie potrafię.
    Much of love,
    wanilia.

    Ps. Droga Bujko - ja bym tylko prosiła, żebyś ewentualnie zastanowiła się nad nie rozwaleniem komputera/laptopa na którym pisze Kinga. Chciałabym przeczytać kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to bd trudne gdyż nieumyślnie dużo rzeczy mi wychodzi. A po za tym wszystkie jej Rozdziały mam w archiwum na GG więc komputera nie bd żalxD

      Usuń
    2. A, no chyba, że tak. ;)

      Usuń
  3. Witam, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Swoje pytania znajdziesz na www.badz-mym-jutrem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. kinga. nie wierze. ten blog jest zbyt genialny. piszesz zbyt genialnie. twój blog jest jedynym takim do którego zaglądamm tak często, nooo znaczy oprócz wymarzonego w którym mogłam coś zepsuć, ale nie przejmuj się xD pisz więcej, pisz częściej i tyle. dziękuje za uwagę. bajoooooooo a. i zapomniałam podziękować Ci za pomoc w szukaniu zdjęć na s.o.s. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedno słowo: WIEDZIAŁAM, ŻE LENA WYJEDZIE DO LONDYNU!
    Po prostu byłam tego taka pewna. Zaiste spotka się z Liamem, tylko nie wiem, czy czasem sięw nim nie zakocha?
    A jeśli chodzi o Mario, czy on jest takim nerwowym kolesiem zawsze? Taki spięty i w ogóle..
    Nic mi innego nie pozostało jak czekać na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpisałam na Twój komentarz na http://ohh-my-my.blogspot.com/ i chciałabym, żebyś go przeczytała :)

    P.S. W wolnej chwili postaram się tu ponownie zerknąć i przeczytać Twoje rozdziały xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kartkówki i sprawdziany po świętach... skąd ja to znam? Jakby nauczyciele nie mogli zrozumieć, że święta są po to aby spędzić je w rodzinnym gronie, odpocząć, ale również na to nie ma czasu, bo to porządki, wyjazdy. Nieszczęsne jest życzie ucznia. Przechodząc do świetnego rozdziału, bo taki właśnie jest, zastanawiam się jak Mario, o ile do tego dojdzie, zmieni przez ten już niecały miesiąc swoje życie? Może w końcu zmądrzeje, zrozumie, że to nie sława jest najważniejsza bo ona prędzej czy później może wygasnąć, ale miłość, szczególnie, że znalazł dziewczynę, która go kochała. Jestem bardzo ciekawa co wydarzy się w Londynie, ale to już piszę i piszę odkąd padła propozycja wyjazdu do stolicy Wielkiej Brytanii, i czy Liam zdecyduje się na spotkanie z Leną. W sumie fajnie by było. Zazwyczaj mam tak, że potrafię przewidzeć z kim będzie bohaterka, ale Twoje opowiadanie jest dotąd jednym z nielicznych, których w prost nie mogę. Z rozdziału na rozdział zaskakujesz coraz bardziej, widać, że masz głowę pełną pomysłów. Pozdrawiam i z ogromną niecierpliwością czekam na następny rozdział oraz również życzę Ci szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny pomysł na opowiadanie. Czekam na kolejny...

    OdpowiedzUsuń