poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział czwarty


Mario, 23 listopada 2012r.

 -Słońce, chcesz może trochę zupy? – odezwała się mama. Pokiwałem przecząco głową i wróciłem do rysowania bezsensu po nowej gazecie. – Skarbie, co się dzieje?
 Mama usiadła naprzeciwko mnie i położyła swoje dłonie na moich. Podniosłem niepewnie oczy i spojrzałem na nią.
 - Pokłóciłem się z Leną… - mruknąłem. – Boję się, że to koniec…
 - Dlaczego tak myślisz? Jeżeli się kochacie to na pewno znajdziecie jakieś rozwiązanie… Przecież się kochacie, prawda?
 Pokiwałem głową i wziąłem łyżkę do zupy.

 ***
Liam, 23 listopada 2012r.

  Siedziałem na parapecie i patrzyłem na to jak chłopaki żegnają się z Horanem. Byłem niesprawiedliwy wobec niego. Zawsze się śmiałem, że kłócimy się jak stare małżeństwo. Szkoda, że tym razem tego nie mogę powiedzieć.
 Niall podniósł głowę i spojrzał w moim kierunku. Nie potrafiłem powiedzieć, co czuł. Odwróciłem się i próbowałem skupić się na czymś innym.
 Doszedł do mnie SMS. Złapałem komórkę i go odczytałem.

Liam, przepraszam, ale nie mogę się dzisiaj z Tobą spotkać. ~Danielle

 - Cholera! – mruknąłem.
 - Chyba nie chcesz kupować nowego telefonu? – usłyszałem Louisa.
 Podniosłem głowę i uniosłem jedną brew na znak, że nie wiem, o co mu chodzi. Ten wskoczył na moje łóżko i sięgnął po książkę z mojej nocnej szafki.
 - Nie rozumiem, dlaczego w książkach nie ma obrazków…
 - Louis…?
 - Tak? – spojrzał na mnie i się uśmiechnął. – Aaa… Z pewnością chcesz wiedzieć, co ja tutaj robię? – pokiwałem mu twierdząco głową. – Gadałem z moją ciocią, która tutaj mieszka, tutaj to znaczy w Londynie, ale po drugiej stronie i powiedziała, że w przyszłym tygodniu wyjeżdża na dwa tygodnie do USA, więc jeżeli chcesz to możesz się do niej wprowadzić.
 - Chcesz się mnie pozbyć?
 - Liam! Jak tak możesz myśleć!? – chłopak próbował, żeby to zabrzmiało poważnie, ale jak zawsze mu to nie wychodziło. – Po prostu zrób sobie od nas wolne. Na szczęście Niall już wyjechał, bo gdyby jeszcze jeden dzień został to nie wiem, czy nie rozpoczęłaby się III wojna światowa.
 Przewróciłem oczami i podszedłem do biurka, gdzie zacząłem sprzątać papierki po moich nieudanych piosenkach.
 - Payne! – Marchewka znowu podniósł głos. – Słuchasz mnie, czy nie? Czy może nadaremnie się produkuję?!
 - Przepraszam – odwróciłem się tak, żebym mógł go zobaczyć. – Po prostu źle się czuję z tym, że to przeze mnie Niall wyjechał. Trochę wczoraj przesadziłem…
 - Stary, ja ciebie rozumiem. Ja czasem też mam was wszystkich dosyć… - szepnął.
 - Ty?! – uniosłem w zdziwieniu brwi. – Ale jak to możliwe? Ty, Louis Tomlinson?
 - Tak, tak… Wiem, że to dziwne i wszyscy myślicie, iż ja zawsze mam się z wami super i że nigdy nie mam was dosyć, ale czasem mam ochotę przestać być sobą tylko stać się kimś innym… Przestać grać zespołowego klauna, a stać się chłopakiem, który może się zacząć troszczyć…
 Usiadłem koło przyjaciela na łóżku i spojrzałem na niego.
 - Nie musisz tego ukrywać przed nami – położyłem swoją dłoń na jego ramieniu.
 - Liam, gdyby nie ja to wy wiecznie bylibyście zabuczani… Ktoś musi cały czas być mną – uśmiechnął się. – Payne, ale jeżeli komukolwiek się wygadasz, że się tobie o takich rzeczach zwierzałem, uwierz mi, iż twoje życie w najbliższych latach będzie koszmarem zwanym: Louis Tomlinson.
 - Nie martw się, nikomu nie powiem – poczochrałem jego włosy. – Louis…?
 - Hmm…?
 - Pojedziesz ze mną na dyskotekę, na której byliśmy ostatnio?
 - Jasne, ale czemu chcesz tam wrócić? Myślałem, że już tam nie pojedziesz.
 - Chcę kogoś znaleźć…

***
Lena, 23 listopada 2012r.

 Siedziałam przy stole i moczyłam łyżeczkę z płatkach z mlekiem. Cały czas myślałam o tym, co się stało wczoraj. Dopiero dzisiaj mogłam to na spokojnie przemyśleć.
 Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten jeden ruch… Jak mogłam w niego rzucić wazonem? Chciałabym go unikać, ale niestety będę musiała jechać do niego i go przeprosić. Mam nadzieję, że nic mu się nie stało i żaden kawałek szkła go nie zranił.
 Do kuchni wszedł smutny Łukasz.
 - Dzień dobry – mruknął i usiadł obok mnie.
 - Nic się nie da zrobić z tym?
 Pokiwał głową i spojrzał na mnie.
 - Dlaczego wybrałaś właśnie ten wazon? – mruknął. – Cholera, ty chyba mnie nie kochasz?! – zobaczyłam jak jego kąciki się podnoszą do góry. – Ale dziękuję ci…
 - Nie lubiłeś go, nie? – poklepałam jego policzek.
 - Oczywiście, że nie! Dała go nam mama Ewy w naszą pierwszą rocznicę… A teraz tego nie ma!
 Łuki wskoczył na wyspę kuchenną i zaczął tańczyć… chyba irlandzki taniec, ale przy nim to nic nie wiadomo.
 Usłyszałam dzwonek do drzwi i podwójne pukanie – tylko dwie osoby tak pukają.
 - Hallo! Jest ktoś tutaj! – pan numer jeden, Robert. – Ktoś zamawiał mnie?!
 - Stary, co ty brałeś?! – oraz pan numer dwa, czyli Kuba.
 Długo nie musiałam czekać, żeby zobaczyć ich w kuchni.
 - To samo, co Łukasz! – ryknął Lewy, widząc mojego kuzyna tańczącego na wyspie. – Coś ty mi dał w autobusie…
 - Nie wiem… Chyba Reus coś mi podrzucił. Ty! – wskazał na Kubę. – Nasze żony coś kombinują…
 - Zauważyłem – Błaszczykowski podszedł do lodówki i zaczął coś w niej grzebać. – Ej! Jesteście już spakowani?
 - Kiedy wyjeżdżacie? – zapytałam.
 - Ooo… - Kuba zrobił wielkie oczy, widząc mnie. – Pokłóciłaś się z grzebieniem?!
 Złapałam jabłko i rzuciłam w zadufanego w sobie chłopaka.
 - Lena! – Łukasz pisnął. – Nie wystarczy, że na twoim koncie jest już wazon? Czy ty masz mnie już dosyć i chcesz, żeby Ewa mnie zamordowała?
 Pokazałam kuzynowi język i wróciłam do moczenia łyżeczki w mleku.
 - Co to za sprawa z wazonem? – odezwał się Robert, który zaczął obierać sobie jabłko.
 Spojrzeliśmy z Łukaszem na siebie. Pokiwałam twierdząco głową i odezwałam się.
 - Wczoraj wieczorem pokłóciłam się z Mario i rzuciłam w niego wazonem…
 - Cholera! – Kuba aż zachłysnął się wodą. – Ty chyba sobie kpisz?! – spojrzał na mnie w szoku. – Dobra… To ja może się odsunę…
 - Śmieszne.
 - To jest przerażające! – Robert wstał i spojrzał na mnie. – Powiedz, że mu się nic nie stało! Proszę!
 - Nic…

***
Mario, 23 listopada 2012r.

 Sięgnąłem z szafki moją torbę sportową i zabrałem się za pakowanie na trening. Chociaż to zajęło mi chwilę, bo moja mama jak zwykle mnie wyręczyła. Odłożyłem więc wszystko na bok, czekając na godzinę, kiedy miałem wyjść z domu.
 Wkurzała mnie ta bezczynność, bo cały czas myślałem o Lenie i o naszej rozmowie. Czy ona chociaż na jeden dzień nie potrafi wyjść z mojej głowy?
 - Mario? – do mojego pokoju weszła mama. – Czy mogę cię dzisiaj odprowadzić na stadion?
 - Jasne… Tylko po co?
 - Ponieważ coraz rzadziej tutaj przebywasz i się za tobą stęskniłam… - usiadła obok mnie i spojrzała w oczy. – Kocham cię i tak bardzo mnie boli na ciebie patrzeć, kiedy cierpisz.
 - Ja ciebie też kocham – poklepałem jej dłoń. – Będę rad, że mnie odprowadzisz jak wtedy, kiedy po raz pierwszy tam poszedłem.
 Uśmiechnęła się i przytuliła mnie do siebie. Tak bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie, gdyby ktoś miałby mi ją zabrać. To ona tyle lat mnie wspiera i wybacza wszystkie moje niedociągnięcia.

*** 
Lena, 24 listopada 2012r.

 - Łukasz, może jednak ty poprowadzisz? – Kuba zaczął szturchać mojego kuzyna.
 - Stary zaufaj jej kiedyś!
 Błaszczykowski przewrócił oczami i usiadł z tyłu, a obok niego usiadł Robert, który jak myślę znowu pisze z Anią, bo tak dziwnie się uśmiecha.
 Postanowiłam dzisiaj odwieźć chłopaków na miejsce skąd pojadą na kolejny mecz, a przy okazji liczę na to, że przypadkiem wpadnę na Mario, żeby porozmawiać o ostatniej naszej kłótni. Jestem mu winna przeprosiny, ale również chcę wiedzieć na czym stoimy. Najzabawniejsze jest to, że boję się do niego zadzwonić i napisać.
 - Ruszysz wreszcie? – nachylił się nade mną Kuba.
 - A śpieszy ci się gdzieś? – mruknęłam, a w odpowiedzi dostałam w głowę parą jego brudnych skarpetek.
 Po paru minutach byliśmy na miejscu. Oczywiście, musiałam się nasłuchać narzekań Kuby, wybuchów śmiechu Roberta i fałszowań Łukasza. Wyłączyłam silnik i spojrzałam w lusterko, żeby zobaczyć czy chłopaki już się wyczołgali z samochodu. Kiedy się upewniłam, że to się stało, spojrzałam na kuzyna.
 - Myślisz, że powinnam tam do niego iść? – zapytałam.
 - Tak – uśmiechnął się i dotknął mojego policzka. – Tyle, że się boję, iż dzisiaj będziesz mnie potrzebować, a mnie przy tobie nie będzie…
 - Poradzę sobie.
 Posłałam mu uśmiech i wyszliśmy z samochodu. Szłam blisko niego jakbym się czegoś bała. Z każdym krokiem zbliżałam się do Mario, z każdym krokiem byłam bliżej prawdy.
 W końcu weszliśmy na wielką salę, gdzie już chłopacy z drużyny się zebrali. Zaczęłam wzrokiem szukać Götze.
 - Szukasz kogoś? – usłyszałam jego głos za sobą. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego. – Nie spodziewałem się, że ciebie tutaj zobaczę.
 - Musiałam tutaj przyjechać.
 - Mam nadzieję, że nie masz przy sobie żadnego wazonu – odważył się na delikatny uśmiech.
 - Spokojnie nie mam – pokręciłam głową. – Mario, chciałabym cię za to przeprosić. Po prostu wszystkie emocje we mnie tak jakby wybuchły. Ja… ja naprawdę tego nie chciałam.
 - Chyba uratował mnie twój słaby cel…
 - Mario, co z nami teraz będzie?
 Chłopak podszedł bliżej i położył swoje dłonie na moich policzkach.
 - Kochanie, ja ciebie kocham ponad wszystko i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ale nie mogę pozwolić, żebyś cierpiała. Przez całą noc myślałem, co z nami będzie i w końcu doszedłem do wniosku, że dam ci miesiąc wolności…
 - Miesiąc wolności? – zmarszczyłam czoło. – W jakim sensie?
 - W takim, że przez najbliższy miesiąc będziesz żyła tak jakbyś mnie nigdy nie poznała, będziesz mogła chodzić na randki, spotykać się z kimkolwiek zechcesz – ja nie będę cię sprawdzać, a za miesiąc, we Wigilię spotkamy się o 19:00 przy naszej dortmundzkiej choince i powiesz mi, czy chcesz dalej być ze mną, czy znalazłaś jakiś inny sens życia.
 - Mario, to jest oczywiste, że chcę być z tobą.
 On tylko pokręcił głową.
 - Nie możesz tego wiedzieć, ponieważ tego nigdy nie doświadczyłaś – chłopak nachylił się nad moim policzkiem i dał buziaka na pożegnanie. – Jeden miesiąc… Nie dzwoń, nie pisz… Zacznij żyć nowym życiem.

Niesamowite, że to już czwarty rozdział i znowu czuję tą radość pisania dla Was. Mam nadzieję, że i tym razem Was nie zawiodłam, ponieważ jak wcześniej mówiłam te pierwsze rozdziały są tak jakby nudnawe, chociaż sama się przyznam, że podoba mi się akcja w kuchni, ale to musiałam pisać na prochach xD


Kochane! Dzisiaj Wigilia, jutro Boże Narodzenie, więc chciałabym Wam życzyć dużo zdrówka, żebyście cieszyły się każdym kolejnym dniem danym Wam przez Boga. Święta są po to, żeby wybaczać bliskim oraz w radości spędzać ze sobą czas. Życzę Wam również spokojnych i wesołych świąt, duuużo prezentów oraz któregoś z Panów pod choinką ^^
Życzy Kinga


13 komentarzy:

  1. Super rozdział. :) Mam pytanie... Lena pozna Liam'a ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam ,że nie skoentowałam poprzedniego, nawaliłam... brałam się za czytanie i brałam i dopiero dzisiaj się zebrałam by przeczytać dwa ! Kurcze, to mnie tak wciągnęło !! Przynajmiej nie jest jak rawie na każdyym blogu czyli poznaję jednego z 1D ,ale go nie poznaję, ale potem już wiem kim jest i tego samego dnia co go poznaję wyznaje mu miłość.. ugh .. a u ciebie wszystko jest takie nieprzewidywalnie i to wręcz kocham ! No nic, trzeba czekać co wydarzy się w życiu Leny przez ten miesiąc. *szepcze* Liam ...Liam ... : D

    Korzystając z okazji.. chciałam ci życzyć Wesołych świąt, abyś znalazła to czego szukasz (ale naprawdę nie musisz jeździć po Lonydnie i pytać "Widział ktoś z was 1D?" xd ) Abyś wszystko co robisz robiła z wielką pasją i aby każdy dzień dawał ci szczęście : )

    A co do nowego roku .. Żeby był lepszy od 2012, najlepszy w twoim życiu : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!;-)
    Jeśli chodzi o ten rozdział.. Hm..
    Może słowa jak; zajebisty, ciekawy i "możliwość iż Lena wyjedzie do londynu jest niesamowita!" - te słowa mogą być niewystarczające aby wykazać moje uczucie, co do twoich rozdziałów.
    Szczerze, już nie mogę się doczekać, aż fabuła jeszcze bardziej się rozwinie.
    http://because-life-is-a-surprises.blogspot.com/
    http://let-me-kiss-you-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję, że ten jeden miesiąc będzie czymś przełomowym. Coś nowego wydarzy się w życiu Leny, a kilka dni przed Wigilią główna bohaterka będzie miała trudny wybór do podjęcia. Wiesz, dzięki Tobie jakoś bardziej poczułam magię świąt, która w tym roku z nieznanego powodu mi jakoś niedopisuje. Pozrawiam, dziękuję za życzenia i również życzę wesołych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Laluś, gej, meska afrodyta... tyle określeń na jednego pana, aty akurat wybrałaś grzebień... KOCHAM CIE!
    Pisz na prochach... ale wiesz... diler dopiero po świetach przyjedzie wiec musisz troche przystopować:P A w sylwka nie chce cie po rowach szukać :P
    Głuek :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Na prochach? Looool
    Kochana, ty nam tu nie odwalaj cyrków i dawaj następny!
    Szczerze... Dobry pomysł. Jak będę się z chłopakiem kłócić, to tez w niego rzucę wazonem XD
    Love u, Kingson!
    ~Daiannah

    OdpowiedzUsuń
  7. http://foundthedestination.blogspot.com/
    zapraszam . :)
    + pojawił się prolog na nowym opowiadaniu...
    http://newcitynewlifestory.blogspot.com/
    pozdrawiam i wszystkiego dobrego w nowym roku. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział .*.*Czekam na next'a .Dziewczyno ,zazdroszczę Ci talentu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kobieto co ty gadasz??? To jest genialne a tak propo moze podeslalabys troche tych prochow bo ostatnio cos nie mam natchnienia.. ;)
    Czekam na nastepny!
    Iwona :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiem nawaliłam. Przepraszam.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i ŁAŁ Wazonem? Mogła nożami rzucać XD I to takimi ostrymi OOOOO Dobre by to było :D
    Miesiąc wolności.
    Coraz bardziej podoba mi się nasz piłkarzyk w tym opowiadaniu. W bohaterach jest opisany tak...Nie wiem jak to nazwać...Odpychająco? Tak. Jako piłkarza lubię go i to bardzo, ale nie wiedziałam czy będzie pasował do tego bloga. Teraz wiem, że tak :DD
    Niall? Naprawdę? Nasz głodomorek? Wyjeżdża do Irlandii :c
    Smutno mi będzie bez niego.
    Veronica w końcu wpadła i zauroczyła sobą Liama. Awwwwww Będzie jaj szukać i to na dyskotece. Mam proźbę i to głupią XD Niech ją znajdzie a w tle niech gra piosenka Ona Tańczy Dla Mnie. I zatańczą jeszcze do tego :D Mogła byś spełnić me marzenia?
    Niech Liam z Leną wreszcie poznają się, albo Lena odkryje mroczną tajemnice którą skrywa Liam, a mianowicie WERBLE PROSZĘ należenie do zespołu One Direcrion :*
    Jak się rozpisałam Podziwiam się za to. Wesołych Świąt i NR miśku :**
    Weny!!
    Pozdrawiam,
    N.

    OdpowiedzUsuń