Lena, 25 listopada 2012r.
- Zrobimy to! – nad moim uchem wrzasnął Kuba.
– Ja wiem, co jest lepsze!
- Doprawdy? – spojrzałam na niego jak na
idiotę, który próbuje mnie przekonać, że biały to czary, a czarny to biały. –
To może powiesz mi jak się to robi?
- No pisze tu! – pokazał na sposób wykonania
jednego z najtrudniejszych dań w tej książce kucharskiej. – No ja wiem, że nie
umiesz czytać… Wybaczę ci to, ponieważ jesteś kuzynką mojego przyjaciela.
Kuba poklepał mnie po policzku i z tryumfalnym
uśmiechem podszedł do lodówki, żeby zacząć wyciągać produkty do tego potrzebne.
Ja tylko na ten widok przewróciłam oczami i zabrałam się za ratowanie jeszcze
niezrobionej przez niego kolacji. Krokiem pierwszym było zabranie książki
kucharskiej sprzed jego nosa.
- Ej! – Błaszczykowski już zorientował się, o
co chodzi i zaczął mnie gonić. – Wiesz, że i tak cię dorwę!
- Robert! – zaczęłam wrzeszczeć na cały dom,
licząc, że zjawi się zanim on mnie dorwie, bo wiem, iż później będę tego
żałować. – Robert!
- Masz pecha, Robert pojechał po kwiaty dla
dziewczyn, a Łukasz zamknął się w swoim pokoju.
Zawsze ich nie ma, kiedy są mi najbardziej
potrzebni. Wzięłam głęboki wdech i przeskoczyłam przez sofę, nie zatrzymując
się dobiegłam do szafy, która była na klucz. Na szczęście on tam był i
schowałam książkę, a klucz włożyłam do miejsca, gdzie nawet Kuba nie ma ochoty
sięgać – czyli mój boski biustonosz.
- No weź…. – spojrzał na mnie błagalnie. – To
było takie fajne danie.
- Fajne? A jesteś wstanie wymówić jego nazwę?
– uniosłam wysoko brwi.
- Ugh… Nie, ale wyglądało na smakowite.
- Kuba, Kuba – zaczęłam kręcić głową. – Może i jesteś dobry na boisku, chociaż wątpię w to –przewróciłam teatralnie
oczami, żeby go sprowokować. – Ale witaj w kuchni, w której jak na razie ja
rządzę, więc się mnie słuchaj.
- Ciebie? – wybuchnął śmiechem, a ja w niego rzuciłam plastikową
butelką, która na jego nieszczęście była do połowy napełniona wodą. – Ała to bolało!
- I miało! – pokazałam mu język i wróciłam do
szukania jakiegoś ciekawego dania.
Cały czas słyszałam marudzenie Kuby. Czasem
się zastanawiam, dlaczego Bóg nie stworzył u mężczyzny guzika „ WYCISZ”. Kiedy
w końcu znalazłam jakiś ciekawy przepis, podeszłam do lodówki i zaczęłam
wyciągać potrzebne produkty.
- Wróciłem! – usłyszałam Roberta, który wszedł
do mieszkania od tyłu. W rękach trzymał trzy wielkie bukiety róż. Podobało mi
się w nich to, że każdy jest inny. Białe były z pewnością dla Agaty, żony Kuby,
różowe dla Ani, narzeczonej Roberta i czerwone dla Ewy. – Gdzie mogę je włożyć?
- Dałbym ci wazon, ale wiesz… - dołączył do
nas Łukasz ze złośliwym uśmieszkiem. – Przy pewnych osobach trzeba być
ostrożnym.
- Śmieszne! – mruknęłam i odwróciłam się na
pięcie.
- Też cię kocham! – powiedział i zaczął
grzebać coś w szafce. – Trzeba tylko nalać wody do tego i zanieść je do mojej
sypialni… Cholera!
Odwróciłam się i spojrzałam na kuzyna, który
spojrzał na swoje rodzinne zdjęcie.
- Zapomnieliśmy o Sarze i Oliwii… - mruknął.
- Wcale, że nie – odezwał się Kuba, który do
tej pory siedział cicho i wyjadał tylko migdały. – Słyszałem, że Lena ma
dzisiaj wolny wieczór i z przyjemnością się zajmie Szkrabami…
- Sama? – Łukasz zabrał mu paczkę z orzechami i sam zaczął je wyjadać. – Przecież nie da sobie sama radę…
- No to niech zadzwoni do Mario – przewrócił
oczami jakby to było oczywiste. – Chociaż może on jeszcze jest obrażony za to,
że celowałaś w niego wazonem.
- Robert trzymaj mnie! – zwróciłam się do Lewego,
który nadal stał jak jakiś borok z kwiatami w rękach.
Pokręciłam głową i podeszłam do niego,
zabierając róże. On się odwdzięczył uśmiechem i zaczął napełniać wazony wodą.
Włożyliśmy do nich kwiaty i zanieśliśmy razem do sypialni.
Kiedy chciałam już wyjść, Robert złapał mnie
za rękę.
- Nie chciałbym się wtrącać w nieswoje sprawy,
ale co się dzieje między wami? – zapytał mnie chłopak.
- Chodzi ci o mnie i o Mario? – spojrzałam w
jego niebieskie oczy. Chłopak pokiwał głową. – Pokłóciliśmy się i dał mi
miesiąc wolności…
- Miesiąc wolności? – zmarszczył czoło.
- Chodzi o to, że przez najbliższy miesiąc
będę żyła tak jakbym go nie znała i dopiero za miesiąc się z nim spotkam… I
powiem mu, czy go dalej kocham.
Robert słabo się uśmiechnął i mnie przytulił.
- Nie mów o tym Kubie, proszę… - mruknęłam.
- Jemu? Nigdy!
***
Mario, 25 listopada 2012r.
- Stary, a może zrobimy sobie przerwę? –
krzyknął za mną Marco. – Biegamy już półtorej godziny.
Pokiwałem głową i zwolniłem tempo. Rozejrzałem
się po okolicy. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że dobiegliśmy do parku.
Usiadłem na ławce i spojrzałem na Reusa, który właśnie dobiegał do mnie.
- Dopiero wróciliśmy z meczu, a ty już się
znęcasz nade mną? – powiedział żartobliwie przyjaciel. – Stary, co się dzieje?
- Nic, a co miałoby się dziać? – z kieszeni
wyciągnąłem paczkę gum. – Chcesz?
- Nie, dzięki… - pokręcił głową i usiadł obok
mnie. – Widzę jak się zachowujesz… Mało, kiedy da się ciebie wyciągnąć na
dodatkowy trening, a tutaj ledwo przyjechaliśmy i już chcesz biegać. Stary Mario
zawsze biegł do Leny…
Spojrzałem na niego wilkiem, słysząc jej imię.
- No to najwidoczniej Starego Mario już nie
ma. Nie mówmy o niej, okej?
Wstałem, chcąc znowu pobiegać, ale Reus
zatrzymał mnie, podając swoją komórkę.
Hej. Marco, mam prośbę… Czy mógłbyś dzisiaj mi pomóc z
Sarą i Oliwią? ~Lena
- Dlaczego mi to pokazujesz? – nie
spodziewałem się, że ten SMS może wywołać taką zazdrość.
- Bo jesteś moim przyjacielem. Jeżeli nie
będziesz mi miał za złe, pomogę jej – poklepał mnie po ramieniu.
***
Liam, 25 listopada 2012r.
Wskoczyłem na sofę w salonie i spojrzałem na
sufit. Byłem tak zmęczony i senny, że byłem w stanie zasnąć nawet tutaj, ale
moi przyjaciele jakoś nie mieli dosyć. Louis zaczął śpiewać do swojej marchewki,
czekając na wolną łazienkę, którą zajął Zayn, a Harry podziwia swoje ciało w
lustrze i komentuje, gdzie zrobiłby sobie jeszcze jakieś dziary.
Przewróciłem oczami i wyciągnąłem rękę po
pilot, który leżał na stoliku. Wybrałem kanał z bajkami i odprężyłem się.
Z kieszeni wyciągnąłem jeszcze moją komórkę i
otworzyłem pocztę, licząc na wiadomość od Leny. Na moje szczęście moja
wieloletnia przyjaciółka odpisała.
Drogi Liamie,
Gratuluję ruchu! Gdybym ja poznała kogoś tak
wyjątkowego jak opisujesz tę dziewczynę, to z pewnością też odważyłabym się na
taki ruch. Szkoda, że nie mam teraz takiego wyjścia… Między mną, a moim
chłopakiem doszło do kolejnej kłótni i niestety przeszłam do rękoczynów, a
dokładniej rzuciłam w niego szklanym wazonem. Z pewnością teraz uśmiechasz się
od ucha do ucha, wyobrażając sobie tę akcję. Nawet nie muszę Ci pisać, że
spudłowałam, bo z pewnością to już wiedziałeś.
Wiesz, co jest teraz najgorsze? To, że on dał mi
miesiąc wolności… Przeraża mnie to, bo boję się, że zdecydował się na to, dlatego,
iż mnie już nie kocha…. Oczywiście, Łukasz cały czas mi tłumaczy, że Mario nie
wyobraża sobie życia beze mnie, ale nie potrafię tego pojąć… Miesiąc bez niego…
Wszystko wróci do normalności, bądź nie wróci we Wigilię. Chciałabym, żebyś w
takiej chwili był ze mną.
Kocham,
Lena.
Było mi teraz szkoda Leny. Rozumiem, co czuje,
bo sam niedawno straciłem kogoś kogo kochałem, tyle że ona ma szczęście, ponieważ u niej może to wszystko wrócić do normy. Usiadłem na sofie i spojrzałem na Lou,
który już zdążył skonsumować swój mikrofon. Pokręciłem głową, kiedy na mnie
spojrzał i od razu zabrałem się za sprzątanie stoliku, gdzie były porozwalane
moje książki.
- Liam – Tomlinson usiadł w miejscu, gdzie
przed chwilą leżałem i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Kiwnąłem
głową, dając mu znak, że może mówić. – Wracając do naszej wczorajszej rozmowy,
czy zdecydowałeś się o tym, żeby zamieszkać u tej mojej cioci?
- Louis – usiadłem bezradnie na stoliku i na
niego spojrzałem. – Nie wiem… Bo chciałbym trochę zostać sam i poukładać jakoś
swoje życie, tak żeby już was nie dołować… Ale jakoś boję się was zostawiać, bo
jednak jesteśmy przyjaciółmi. Już z jednym z nas zawaliłem sprawę i teraz tego
żałuję… Brakuje mi jakoś Nialla.
- Nie martw się o niego. On długo się nie
obraża – poklepał mnie po ramieniu. – Sam mi powiedział przed wyjazdem, że nie
jest na ciebie zły i rozumie to, co się z tobą dzieje… W końcu znalazł jakiś
pretekst, żeby jechać do Irlandii.
- Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
- Od tego się ma przyjaciół – przybiliśmy
sobie piątki. Kiedy wróciłem do sprzątania, Lou znowu się odezwał. – Emm… Liam?
- Słucham? – tym razem się już nie odwracałem
i nie przerywałem mojej pracy.
- Bo wczoraj tak myślałem o tej twojej
przyjaciółce Lenie i tym dortmundzkim piłkarzem… Może to jest jej kuzyn? Może
jak chcesz to znajdziesz ją w Internecie, wystarczy napiszesz: kuzynka Luka…
- Louis – spojrzałem na niego i pokręciłem
głową. – Nie chcę tego sprawdzać… Wolę jak jest, a jak już to chciałbym ją
poznać w rzeczywistości, a nie przeglądać jej zdjęcia w internecie.
- Jak chcesz…
***
Lena, 25 listopada 2012r.
Spojrzałam na trójkę chłopaków wystrojonych w
garnitury. Każdy z nich przyciągał moje kobiece oko. Najwyższy z nich, Robert
znowu poprawiał swój krawat – dobrze wiem, że jakby mógł ściągnąłby go na
miejscu. Kuba nakładał na swój pyszczek kolejną porcję wody kolońskiej, a
Łukasz poprawiał swoje włosy.
- Możecie już skończyć? – założyłam rękę na
rękę i zaczęłam tupać nogą. – Wyglądacie przepięknie w tych krawatach –
spojrzałam tutaj na Roberta. – Pachniecie wystarczająco… A wasze włosy są
idealne… Ugh! Chłopaki! Oświadczyny macie już dawno za sobą! To tylko zwyczajna
kolacja, ze swoimi żonami… i narzeczoną. Mam nadzieję, że dziewczyny u Ani nie
stroją się tak jak wy.
Chłopaki zaczęli się śmiać.
- Nie… Co ty! – Lewy zaczął kręcić głową. –
Zaniosłaś każdej dwie pary sukienek, żeby mogły sobie wybrać… Znając życie,
jeszcze się zastanawiają, którą założyć. Jeszcze do tego fryzury, makijaż…
- Oj proszę cię… - przewróciłam oczami i podeszłam
do stołu, gdzie poprawiłam jeszcze zastawę tak, żeby wszystko było idealne. –
Mam nadzieję, że nie zwalicie tej kolacji…
- A dlaczego tak ci zależy? – Kuba
podejrzliwie spojrzał na mnie.
- Bo obiecałam dziewczynom, że nie pozwolę wam
gotować!
- Trzymasz z nimi?! – cała trójka krzyknęła w
tym samym czasie.
Przewróciłam oczami, sięgając po największą
poduszkę z sofy i jakimś trafem dostał tylko Kuba. Co za pech…
Spojrzałam na zegarek i zdałam sobie sprawę,
że powinnam się powoli zmywać. Wszyscy usłyszeliśmy melodię z Gangnam Style.
Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na chłopaków. Każdy zaczął szukać po
kieszeniach.
- Wszyscy macie taki dzwonek? – zdziwiłam się.
Pokiwali głowę i w tym samym czasie wyciągnęli
komórkę, lecz zwycięski uśmiech miał tylko Łukasz. Przyłożył telefon do ucha i
odszedł odrobinę. Ja zaś schyliłam się i zabrałam torbę, która dzisiejszego
wieczora będzie mi potrzebna. Spojrzałam na chłopaków i kiwnęłam chłopakom,
dając im znak, że idę.
- Lena – zatrzymał mnie jeszcze mój kuzyn. –
Dzwonił Marek i załatwił ci mieszkanie na jakiś czas w Londynie…
- Wyjeżdżasz?! – Kuba zmarszczył czoło.
- A co będziesz tęsknił? – pokazałam mu język.
- Co ty!
- Mogę mówić dalej? – Łukasz zaczął się niecierpliwić.
Pokiwałam głową i przysiadłam na skraju sofy. – Przyjaciele Marka
mieszkają w Londynie, ale na parę tygodni wyjechali, pozostawiając tam swoją
córkę. Jest ona w twoim wieku, więc szybko się dogadacie.
- Kiedy mogę już jechać?
- Myślę, że już jutro możesz się zacząć
pakować.
- Dziękuję – przytuliłam się do kuzyna. –
Dobra chłopaki, ja już zmywam się. Bawcie się dobrze. Nawet ty, Kuba.
Wyszłam z domu i pobiegłam przed bramę, gdzie
czekał już samochód Reusa. Cieszę się, że zgodził się dzisiaj mi pomóc z
dzieciakami. Wsiadłam do samochodu i pocałowałam blondyna w policzek.
- Dziękuję, że chcesz mi dzisiaj pomóc.
- Jesteś dziewczyną mojego przyjaciela, więc
jakbym mógł odmówić?
Uśmiechnęłam się do niego i rozsiadłam się w
jego aucie.
Jak obiecałam, tak jest ;) Dziękuję Wam za komentarze oraz wanilii., która się tak rozpisała. Powiem Ci, że Twój komentarz zadziałał na mnie gorzej niż krytyka xD Po prostu teraz się boję, że coś zawalę i w ogóle... No, ale cóż, takie życie pisarza... ;p Hmm... Wyznaczam następną datę na... SYLWESTRA! No to teraz z niecierpliwością czekam na kolejne komentarze i do usłyszenia!
Kinga
Jak obiecałam, tak jest ;) Dziękuję Wam za komentarze oraz wanilii., która się tak rozpisała. Powiem Ci, że Twój komentarz zadziałał na mnie gorzej niż krytyka xD Po prostu teraz się boję, że coś zawalę i w ogóle... No, ale cóż, takie życie pisarza... ;p Hmm... Wyznaczam następną datę na... SYLWESTRA! No to teraz z niecierpliwością czekam na kolejne komentarze i do usłyszenia!
Kinga
Zgaduje, że będzie mieszkać z Veronicą :D Nie mogę doczekać sie kolejnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
N.
Weny!!!!!! :*
Awww <3 Akurat rozmawiałam z tatą o Dortmundzie i o tym ,że tam anglicy chcą Lewego do siebie za 12 mln funtów i wgle, a tu rozdzialik *.* Aww , Aww *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam te sceny z jej kuzynami! No poprostu z.a.j.e.b.i.s.t.e Ja też tak chcę! C: Posiadanie takich kuzynów to skarb, aww <3
Mario zazdrosny, heheszki.. ale to dobrze C: Czasem trzeba być :)
No nic, nie będę się rozpisywać bo nie mam zbytnio dzisiaj czasu. Sorki :C
Pozdrawiam, Ms. Hopeless : D
Po pierwsze: Cześć i dziękuję za informację o nowości. Gdy wracałam od dentysty (kurczę, jak boli...!) to właśnie zastanawiałam się, czy nowy rozdział się już pojawił. A tu - proszę! Chcesz i masz. Magia normalnie.
OdpowiedzUsuńPo drugie: Nie masz za co dziękować. Jak już napisałam na którymś z blogów, wyznaję zasadę, a właściwie to dwie zasady: 1. Nie mów nic, jeśli nie masz do powiedzenia nic miłego i 2. Jeśli piszesz komentarz, pisz go prawdziwie i od serca - postaraj się tak, jak postarał się autor. No i masz.
Po trzecie: Ha, nic się nie bój, przecież Cię nie zjem! Sama jestem autorką i wiem, że nie można sprostać wymaganiom wszystkim osób; zawsze pojawi się taka, której coś pasować nie będzie. Z góry przepraszam, jeśli tą osobą będę ja. ; )
No ale dobrze, przejdźmy do rozdziału szóstego, który właśnie skończyłam czytać.
Przeczytałam pierwsze zdanie ("- Zrobimy to! – nad moim uchem wrzasnął Kuba.") dokładnie cztery razy, zanim przeszłam dalej. Byłam nieco zszokowana i zastanawiałam się, czy trafiłam na odpowiedni blog, a jeśli tak, to czy przypadkiem nie opuściłam jakiegoś rozdziału, ewentualnie jakiegoś ważnego fragmentu z poprzedniego rozdziału. Tak, rozgryzłaś mnie - zboczona wanilia. od razu pomyślała o seksie. Tak więc musiałabyś widzieć moją minę, gdy doczytałam dalej i okazało się, że chodzi o przyrządzenie zwykłego dania. Miło się czytało te docinki, które wymieniali między sobą Lena i Kuba. Może dlatego, że jeden z moich braci ma tak na imię i równie często podobne słowa padają z naszych ust. Lekki i przyjemny do czytania fragment.
Och, zazdrosny Mario! Zazdrosny o swojego kumpla! Słodkie, nie powiem, że nie. No cóż, chłopie - sam się na to zdecydowałeś. Szykuj się na to, że Lena prawdopodobnie do Ciebie już nie wróci, gdy pozna prawdziwy smak miłości... Jejku, jak to zabrzmiało... No nic. W każdym razie dobrze wiedzieć, że temu chłopakowi tak zależy na dziewczynie.
To słodkie, że Liam nie chce zobaczyć Leny. Wystarcza mu to, co o niej wie, nie potrzeba mu wiedzieć, jak wygląda. Choć zapewne nieraz marzył o tym, by się do niej przytulić i poczuć zapach jej perfum. Może nawet zastanawiał się, jakby to było się z nią spotkać - czy okazałaby się taka sama, jaka wydaje się być przez wymieniane e-maile?
Ale się chłopcy stroją! To takie urocze, że pomimo tego, że przecież są już w stałych i poważnych związkach, wciąż się starają. Prawdziwa miłość, nie ma co! Poza tym to miło, że pokazałaś przygotowania mężczyzn przed "randką". Taki inny punkt widzenia zawsze się przyda.
Tak, jak już tutaj jedna z koleżanek wyżej wspomniała, ja także sądzę, że Lena zamieszka z Veronicą. W końcu nie bez przyczyny wprowadziłaś tę dziewczynę do opowiadania, prawda? A skoro Lena zamieszka z Veronicą, to już coraz bliżej do poznania Liama! Z niecierpliwością wyczekuję na ten moment (i tu możesz się bać, bo mam naprawdę wysokie oczekiwania, jeśli chodzi o ten fragment). Mimo wszystko - nie wiem czemu - jestem za tym, by spotkali się, nie wiedząc, że to oni - wieloletni e-mailowi przyjaciele. Byłby to niezły zwrot akcji; w końcu tyle czytelniczek czeka na ten moment, w końcu do niego dochodzi i... BACH! Oni nie wiedzą, że "oni" to oni. A ja zaczynam bredzić. No, nieważne. Sądzę, że wiesz, o co mi chodzi. Już wyobrażam sobie minę Liama, gdy po spotkaniu z "nieznajomą" Leną odczytuje od niej wiadomość o mniej więcej takiej treści: "Drogi Liamie. Mówiłam ci, że to boli; świadomość, że być może nie wystarczam mojemu chłopakowi, który dał mi miesiąc wolności, abym mogła sobie wszystko poukładać. Wciąż dręczyły mnie wątpliwości, że może już mnie nie kocha i cała ta chora sytuacja zakończy się jednym: naszym rozstaniem. Teraz jednak sama mam wątpliwości. Poznałam dziś świetnego chłopaka. To zabawne, bo na imię ma zupełnie tak, jak Ty. Teraz zapewne unosisz wysoko brwi, zaskoczony, ale przecież ile Liamów chodzi po świecie, prawda? Nie znam go dobrze, ba! prawie w ogóle, ale jest w nim coś, co sprawia, że chcę być bliżej niego. To chore, wiem.
UsuńOpowiedz mi więcej o tej swojej tajemniczej rudowłosej dziewczynie. Pozdrawiam, Twoja Lena"
Czujesz to? Ach, byłoby ciekawie! No ale dobrze, bo ja się tu rozmarzyłam, Ty zapewne też, ale czas na nieco orzeźwienia.
Rozdział nie powala swoją długością. I strasznie mi przykro, że opiera się w dużej, naprawdę dużej mierze na dialogach. Za mało opisów, oj za mało! Chciałabym dowiedzieć się, jak czuje się Lena. Poczytać troszkę więcej o tym, jak wygląda mieszkanie One Direction. No nie wiem, chciałabym "coś", a nie tylko same dialogi. Które - pomijając pierwszy, początkowy fragment - wypadają w dużej mierze sztucznie. Po prostu... Hm. Pamiętaj, że każda osoba w Twoim opowiadaniu ma inny charakter, co wiąże się z tym, że inaczej będzie mówić i inaczej reagować na niektóre sytuacje czy słowa. Naprawdę dobrze Ci to wyszło w relacjach Lena-Kuba.
To teraz może co nie co o błędach? Bo trochę ich jest, wszystkich nie wypiszę, a to z tego względu, że większość się powtarza, bo głównie to problemy z zapisaniem dialogu.
"- Zrobimy to! – nad moim uchem wrzasnął Kuba." - "nad" wielką literą.
"- No pisze tu! – pokazał na sposób wykonania jednego z najtrudniejszych dań w tej książce kucharskiej." - "jest napisane", "pokazał" wielką literą.
"Zawsze ich nie ma, kiedy są mi najbardziej potrzebni." - "mi" niepotrzebne.
"- Fajne? A jesteś wstanie wymówić jego nazwę? – uniosłam wysoko brwi." - "uniosłam" wielką literą.
"Odwróciłam się i spojrzałam na kuzyna, który spojrzał na swoje rodzinne zdjęcie." - powtórzenia: spojrzałam-spojrzał
"Przecież nie da sobie sama radę…" - "rady"
"Na moje szczęście moja wieloletnia przyjaciółka odpisała." - niepotrzebne "moja".
Jeśli chciałabyś informacji dotyczących poprawnego zapisywania dialogów, odezwij się. Poza tym masz problemy - jak większość z nas, co ostatnio zauważyłam - z nadużywaniem zaimków. To straszne... Jak tak czytam to, co ja napiszę, to po prostu tragedia i mam ochotę walnąć się patelnią w głowę.
No dobrze, chyba powiedziałam wszystko, co miałam powiedzieć. Jeśli coś mi się przypomni, to wiem, gdzie Cię szukać.
Pozdrawiam,
wanilia.
Ps. Wybacz, że komentarz w dwóch częściach, ale był za długi.
Ostatnio zaniedbałam wszystkie możliwe blogi i nie czytałam, za co mam ochotę walnąć osoby odpowiedzialne za internet, że go nie miałam, bo stęskniłam się za twoim blogiem! Widzę, że dużo się działo. Miesiąc wolności? Widać, że chłopak chce dobrze. Z początku jakoś go nie lubiłam, ale tym pomysłem zyskał moją sympatię. Pokazał, że dla niej jest w stanie zrobić bardzo wiele nawet jeśli miałoby go to unieszczęśliwić. Postawa godna podziwu! Czekam na następny rozdział. :D
OdpowiedzUsuńhttp://i-can-see-it-in-your-smile.blogspot.com/
Zacznę od tego, że podzielam zdanie poprzeniczek. Czytając ten fragment, pierwsza w mojej głowie pojawiła się Veronica. Może tak będzie ciekawiej? Rozdział świetny, szczególnie podoba mi się u Ciebie to, że dodajesz rozdziały w wyznaczonym terminie, czego niestsety brakuje u mnie, chociaż cały czas nad tym pracuje. Nie mogę doczekać się wyjazdy Leny do Londynu. Coś mi mówi, że to będą najważniesze momenty w opowiadaniu. Pozdrawiam, życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńStawiam na to, że Lena będzie mieszkać z tą rudą dziewczyną. :-P
OdpowiedzUsuńChyba masz wielką wenę, że zaczynasz dodawać tak często te rozdziały ^^.
No nic, czekam na kolejny rozdział. :-D
o.O głupek. Dawaj częściej :P
OdpowiedzUsuńo boze o boze liam i lena bd razem mieszkac :D hahaha tak mi sie wydaje :) uuuu zobaczymy jak to bd :) KIM
OdpowiedzUsuńAwww, świeeetny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńJA JUŻ CHCĘ KOLEJNY! DODAWAJ SZYBCIUTKO, PROOOSZĘ! ♥
Weny i pozdrawiam cieplutko! ♥
W wolnej chwili zapraszam również do siebie na:
marrymeharrystyles.blogspot.com/ :)
A tak w ogóle, to właśnie się zorientowałam dlaczego Twój styl pisania wydawał mi się taki znajomy. Domyślasz się? Tak, czytałam innego Twojego bloga, a dokładnie: more--than--this. Urocze to było, wiesz? Choć twierdzę, że ta historia jest o wiele bardziej dopracowana.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak - czytając epilog - czułam się zszokowana, że Laura nie jest z Niall'em. Tak bardzo do siebie pasowali. Ale później zdałam sobie sprawę, że tak właśnie miało być. Zaskakujące zakończenie, coś, czego nie spodziewał się nikt. I chyba tym mnie kupiłaś, wiesz?
Raz jeszcze pozdrawiam i nie mogę doczekać się jutra, skoro ma być nowy rozdział.
Much of love, wanilia. xx