piątek, 22 marca 2013

Zawieszam bloga.

Niestety, ale muszę zawiesić bloga na parę tygodni. Nie mam weny na pisanie, a nie chcę, żebyście niepotrzebnie czekały. Obiecuję, że jeżeli najdzie mnie wena i chęci, to zrobię trochę zapasów. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ale ja naprawdę nie potrafię nic zrobić. 
Kinga

P.S. Dominika nie zabijaj ;* Ty sama wiesz jak to jest. 

piątek, 8 marca 2013

Rozdział siedemnasty


 *JEŻELI KTOŚ ZECHCE, TO MOŻECIE ZAGŁOSOWAĆ NA MÓJ BLOG TUTAJ - MÓJ NUMER 8*
Veronica, 08 grudnia 2012r.
 Podniosłam się na łóżku i zaspana spojrzałam na mój budzik. Zegarek pokazywał, że jest już późny poranek. Odwróciłam się na drugi bok z myślą, że dzisiaj w końcu sobota. Miałam nadzieję, iż zaznam dnia dzisiejszego spokoju, ale na moje nieszczęście ktoś próbował się do mnie dodzwonić.
 Dłonią zaczęłam szukać swojego telefonu w moim łóżku. Tylko idiotka może spać z komórką. Ech – pomyślałam i wyciągnęłam swoją cegłę.
 Spojrzałam na ekran, gdzie wyświetlało się zdjęcie mojej mamy. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i położyłam telefon na uchu, mając nadzieję, że przy okazji nie zasnę.
 - Słucham – mruknęłam.
 - Cześć, Ver – usłyszałam jej wesoły głos. – Ufam, że już wstałaś i posprzątałaś.
 - Tak, tak – przewróciłam oczami i przykryłam się kołdrą. – Coś się stało, że dzwonisz?
 - Czy już własna matka nie może zadzwonić do córeczki? Dobra, nie ważne – jak zwykle, z łatwością zmieniła temat. – Za parę dni razem z ojcem wpadniemy do Londynu. Ufam, że ty i twoja nowa współlokatorka nie zrujnowałyście domu.
 - Wpadniecie? – chciałam się upewnić, czy dobrze zrozumiałam.
 - Tak, tak. Ech, Veronica, czy ty ruszysz się w końcu z tego łóżka? Dzisiaj masz przecież rozmowę o pracę .
 - Rozmowę o pracę? – podniosłam się na łóżku i zmarszczyłam czoło. – Jaką rozmowę o pracę? Przecież ja nie szukam pracy.
 - To w końcu powinnaś. Z ojcem daliśmy sobie do zrozumienia, że już jesteś pełnoletnia, więc sama powinnaś zadbać o siebie i w ogóle. Nie martw się, załatwiliśmy ci już rozmowę w barze naszego starego znajomego. Powiedział, że bardzo chętnie cię przyjmie, ale powinnaś się z nim spotkać, żeby mógł zobaczyć czy się nadasz.
 Zmarszczyłam czoło i wygrzebałam się z łóżka. Miałam ochotę udusić swoich rodziców za to, że właśnie utrudniają mi życie. Przecież zawsze to oni zapewniali mi przetrwanie, tylko dlatego, żebym mogła w spokoju się uczyć.
 - Gdzie i o której mam być? – mruknęłam niechętnie.
 Mama szybko podała mi adres i rozłączyła się. Rzuciłam telefonem, mając nadzieję, że spadnie chociaż na sofę w salonie, ale niestety się pomyliłam i roztrzaskał się na ziemi. No pięknie, teraz i telefon będę musiała sobie kupić za własne pieniądze – pomyślałam i odwróciłam się. Spojrzałam na moje rodzinne zdjęcie, gdzie razem z rodzicami i braćmi mieszkałam jeszcze w Paryżu.
 Usłyszałam kroki i zdałam sobie sprawę, że musiałam obudzić Lenę. Poszłam do kuchni zaparzyć kawę i zrobić coś na śniadanie. Dopiero dzisiaj zauważyłam, że odkąd pojawiła się dziewczyna w moim domu, to nie robiłam zakupów. Ciągle ją wykorzystuję, a na dodatek nawet nie myślałam, żeby oddawać jej za zakupy.
 Podniosłam głowę i spojrzałam na zdezorientowaną Lenę, która patrzyła na mnie z ciekawością, ale również przerażeniem. Nic nie odpowiedziałam, tylko skupiłam się na smarowaniu chleba masłem. Na szczęście ona też o nic nie pytała. Chyba jeszcze nawet jest myślami w tamtym świecie.
 Wlałam do dwóch kubków kawę i postawiłam przed Leną jeden. Ona odwdzięczyła mi się uśmiechem i zanurzyła w czarnym afrodyzjaku usta.
 - Powiedz mi, dlaczego obudziłaś się o 7? – zadała pytanie i sięgnęła po jedną kromkę. – Myślałam, że dzisiaj nie masz zajęć.
 - Zajęć nie, ale mam rozmowę kwalifikacyjną.
 - Rozmowę? – zmarszczyła czoło. – Nie wiedziałam, że szukasz pracy.
 - Ja też nie. Moja mama rano zadzwoniła i poinformowała, że za niedługo przyjedzie, a przy okazji dodała, że od dzisiaj jestem skazana na siebie. Myślałam, że będę na ich utrzymaniu tak długo jak moi bracia, ale jednak się pomyliłam. Ech… - pokręciłam głową i złapałam chleb z kremem czekoladowym. – Czy coś dzisiaj robisz?
 Lena pokręciła przecząco głową i wyjrzała przez okno, krzywiąc się na widok pogody. Od paru dni tylko pada deszcz i pada. Miałam nadzieję, że chociaż w tym roku spadnie śnieg na troszkę dłużej. Miałam nadzieję, że w końcu załapię się na kulig, ale cóż.
 Spojrzałam na swój organizer, który leżał na parapecie. Z ciekawości po niego sięgnęłam i otworzyłam na dzisiejszej dacie. Widniał tam numer dziewczyny, która może mi pomóc w zaliczeniu. Kiwnęłam głową i odłożyłam go na bok. Muszę pamiętać, żeby dzisiaj wieczorem do niej zadzwonić i w końcu się umówić. Nie chcę przecież oblać przedmiotu pana profesora Wooda, tyć to jedyny profesor, który mnie lubi.
 - Lena?
 - Hmm…? – podniosła głowę.
 - Czy powiesz mi, co mam założyć na rozmowę kwalifikacyjną? – ta uniosła jedną brew. – No wiesz, ja dawno tego nie robiłam .

***
Mario, 09 grudnia 2012r.
 Wszedłem na werandę i zapukałem do drzwi. Zanim ktoś otworzył drzwi, odwróciłem się do tyłu i spojrzałem na okolicę. W około rosło kilka starych drzew, a kilkanaście metrów od bramy wjazdowej znajdowało się piękne jezioro. Czułem się tutaj jak na wsi, chociaż i tak znajdowałem się w Dortmundzie.
 W końcu Sina otworzyła drzwi. Wyglądała na wyczerpaną, ale zdołała się jeszcze do mnie uśmiechnąć.
 - Nie wyglądasz dobrze – powiedziałem.
 - Nie spałam – przetarła swoją twarz. – Cały czas się boję, co wykażą badania Olivera, a na dodatek mama wyjechała na parę tygodni do znajomej w USA.
 Pokiwałem głową.
 - Chyba potrzebujesz spaceru. Idź po kurtkę i chodź się przejść – kiwnąłem głową w kierunku parku.
 Sina kiwnęła twierdząco głową i na chwilę zniknęła mi z oczu. Wyciągnąłem w tym czasie komórkę i sprawdziłem, czy przypadkiem Mario czegoś nie napisał. Mam wrażenie, że ostatnimi czasu coraz bardziej chce mi o czymś powiedzieć, ale nie wie w jaki sposób. Obawiam się, iż może chodzić tutaj o Lenę, bo bardzo często z nią teraz się kontaktuje.
 Kiedy uświadomiłem sobie, że nic nie napisał, wrzuciłem komórkę do kieszeni i spojrzałem na Sinę, która właśnie zamykała drzwi.
 Wzięła mnie pod ramię i uśmiechnęła się.
 - Już dawno nie miałam okazji porozmawiać z kimś w moim wieku – spojrzała na mnie. – Cieszę się, że Oliver cię poznał.
 - Ja też się cieszę, że go po znałem. On mnie w jakiś sposób zmienił i za to będę mu całe życie wdzięczny, ale również tobie. Odkąd ja i Lena daliśmy sobie czas nie czułem się tak dobrze. Jesteś przyjaciółką, której przez lata mi brakowało.
 - Niesamowite, że znamy się tylko kilka dni i rozumiemy się tak świetnie – dziewczyna usiadła na jednej z ławek i po chwili się popłakała. – Mario, ja się boję…
 Podszedłem do niej bliżej, ukucnąłem i złapałem jej dłonie. Jej oczy wyrażały wystarczająco dużo. Pocałowałem jej dłoń i usiadłem obok niej, tuląc do siebie.
 - Nie masz czego się bać.
 - Mam – przetarła nos. – Nie wiesz jak bardzo marzę o tym, żeby Oliver w końcu mógłby się cieszyć życiem, żeby w końcu wyszedł na dwór razem z innymi dziećmi.
 Przytuliłem dziewczynę jeszcze bardziej i pocałowałem ją w głowę.
 - Skarbie, zobaczysz, że w końcu nadejdzie taki dzień. Powinnaś też w końcu zająć się sobą. Wiecznie się o niego martwisz, ale on jest silny.
 Dziewczyna przerzuciła swoje ciemne włosy i spojrzała na mnie pytająco.
 - Powiedz mi, dlaczego tak śliczna dziewczyna jak ty nie znalazła sobie do tej pory kogoś?
 Uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na plac zabaw.
 - Ponieważ nie znalazłam do tej pory nikogo kogo mogłaby pokochać jeszcze raz. Bardzo kochałam swojego byłego męża i nie wyobrażam sobie, że ktoś może go zastąpić.
  Z uwagą zacząłem się jej przyglądać. Jest niewiele starsza ode mnie, a już tyle przeżyła. Chciałbym powiedzieć coś mądrego, ale po prostu nie jestem w stanie.
 - Mogę zadać ci pytanie? – zapytałem, a ona pokiwała głową. – Jak to się stało, że tak szybko zostałaś matką.
 Sina kiwnęła głową i zaczęła się wpatrywać w jeden punkt.
 - Wychowałam się w domu dziecka – spojrzała na mnie, chcąc się upewnić, czy słucham. – Moi rodzice zmarli, kiedy miałam siedem lat. To był najgorszy czas w moim życiu. Straciłam wówczas nie tylko moich rodziców, ale również wielu przyjaciół. No wiesz jak to jest – zaczesała swoje włosy do tyłu. – Jesteś sierotą, to wypadasz z grupy. Myślałam, że się załamię, ale na szczęście został jeden chłopak, który chciał mi pomóc – na jego wspomnienie uśmiechnęła się. – Na początku starałam się go unikać, bo bałam się, że kpi sobie ze mnie, ale po jakimś czasie zmieniłam zdanie. Nie przeszkadzało mu moje towarzystwo. Przyjaźniliśmy się przez wiele lat, a jego rodzina była dla mnie zawsze taka dobra. Nie odczuwałam nawet, że byłam sierotą.
Pewnego dnia zabrał mnie na imprezę do kumpla. Na początku nie chciałam iść, bo zawsze miałam wrażenie, że patrzą na mnie tak jakoś krzywo, ale w końcu się zgodziłam. Na tej imprezie dowiedziałam się, że wyjeżdża on do Dortmundu…
 - To ty nie jesteś stąd?
 Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
 - Jestem z Magdeburga – uśmiechnęła się. – No więc na czym skończyłam?
 - Na tym, że ci powiedział… - przerwała mi.
 - Dobra, już pamiętam. No, więc załamałam się, kiedy on mi to powiedział… Ech, chyba nie powinnam mówić dalej.
 - Mów.
 - Ale to jest takie kompromitujące – spojrzała na mnie. – Tak wyszło, że z moim najlepszym przyjacielem się przespałam. Następnego dnia obudziłam się w jego pokoju, ale nie pamiętałam jak tam trafiłam. Kiedy wyszłam z jego sypialni, spotkałam jego mamę. Pamiętam, że na mój widok uśmiechnęła się. Wiedziała, co się stało dzień przed. Niestety, kiedy zadałam pytanie, gdzie on jest, to okazało się, że już wyjechał.
Pamiętam tyle, że wybiegłam z domu i beczałam jak nigdy. Niedługo się zastanawiałam nad wyjazdem do Dortmundu. Szybko znalazłam tam pracę i zaczęłam tam naukę. Właśnie tam poznałam swojego byłego męża. Na początku strasznie mnie denerwował – uśmiechnęła się. – Ale właśnie, to on mnie pocieszył po tym jak zobaczyłam byłego przyjaciela z inną. Z nim też się przespałam, ale nie myśl, że jestem jakaś łatwa.
 - Nie myślę tak – uśmiechnąłem się do niej i otarłem łzę, która właśnie spływała jej po policzku.
 - To dobrze, ale wiesz, co było wtedy najpiękniejsze? – pokręciłem przecząco głową. – To, że jak się obudziłam, to on leżał przy mnie. Nie uciekł, nie wyjechał, po prostu tam był i na mnie patrzył. Wtedy pomyślałam, że może to on jest tym jedynym… Po jakimś czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży i tak jakoś wyszło.
 - Sina? Czy on był ojcem Olivera?
 W oczach dziewczyny pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach.
 - Nie wiem kto jest jego ojcem. Tak bardzo chciałabym, żeby okazało się, to był mój mąż, ale nie mogę tego zagwarantować, po prostu nie mogę…
 - Wiedział on o tym? – pokiwała twierdząco głową. – I nie zamierzał się dowiedzieć, czy jest ojcem?
 - Nie, bo wiedział, że go kocham i go nie zdradziłam. Znał całą prawdę i nie chciał mnie dołować. Po prostu najłatwiej było tak jak było.   
 - Sina, a co z tamtym chłopakiem?
 Ona tylko się uśmiechnęła i spojrzała w niebo.
 - Chyba powinniśmy iść, bo zaraz się rozpada.
 Pokiwałem twierdząco głową i wziąłem ją pod ramię. 

Przepraszam, że w zeszłym tygodniu nie dodałam, a dzisiaj taki krótki - brak czasu i weny. Wybaczcie! I dziękuję, jeżeli dalej zamierzacie mnie czytać i komentować.
Kinga