Lena, 26 listopada 2012r.
Spakowałam walizkę i odłożyłam do
kąta w pokoju gościnnym. Schowałam do szafki piżamy Mario, które postanowiłam
zostawić w Dortmundzie i poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubrania i
wskoczyłam pod prysznic. Ciągle myślałam o jutrzejszym locie do Londynu. Zawsze
chciałam tam pojechać, ale nie miałam okazji, a teraz ucieczka przed chłopakiem
zamieniła się w moją wymówkę.
Przewróciłam oczami, kiedy znowu o nim
pomyślałam. Sięgnęłam po ręcznik i okryłam się nim.
Podeszłam do wielkiego lustra i uśmiechnęłam
się do siebie.
- Lena – nie
ma to jak mówić do siebie. – Sam chciał miesiąc wolności, więc teraz mu go
dasz, a ty zajmiesz się sobą. A może nawet znajdziesz jakiegoś przystojnego
Anglika, z którym będziesz szczęśliwa? – Zaczęłam ruszać brwiami.
Sięgnęłam po komórkę, na której już dawno
zdążyłam zmienić tapetę. Otworzyłam pocztę i wzięłam się za czytanie listu od
Liama.
Droga Leno,
Nie myślałem, że między Wami jest tak źle. Też
chciałbym być przy Tobie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale coś
czuję, iż wszyscy Ci to teraz powtarzają. Skorzystaj z tego miesiąca, niech on
będzie niezapomniany – może los dał Ci szansę, żebyś mogła zrobić to, co
kochasz, a czego nie mogłaś przy nim zrobić?
Tak wracając do tego bycia przy Tobie, to trochę się
obawiam, bo nie chciałbym przez przypadek dostać wazonem. – Zatrzymałam się w czytaniu na chwilę i zaczęłam się
śmiać. Kochałam go za te poczucie humoru! -
Chociaż jeżeli ten Twój cel jest
taki słaby, to chyba nie muszę się obawiać tego, że mógłbym stracić parę zębów.
Chciałbym jeszcze coś napisać, ale niestety, moi
przyjaciele mnie poganiają, żebym się ruszył, bo zaraz jadę do kina.
Tak żebym nie zapomniał – masz pozdrowienia od moich
przyjaciół! Tych wariatów, którzy nie dadzą mi spokoju, póki tego nie zrobię.
Do „usłyszenia”,
Liam.
Miałam wziąć się już za odpisywanie, kiedy
usłyszałam pukanie, a raczej walenie do drzwi.
- Zajęte – odpowiedziałam spokojnie i wróciłam
do poprzedniej czynności.
- Ja cię proszę! – głos należał do Łukasza. –
Proszę się pośpiesz, bo zaraz się posikam!
Spojrzałam na zamknięte drzwi i na mojej
twarzy pojawił się uśmieszek. Czyżby mi właśnie przypomniało, że należy umyć
porządnie zęby?
- Kochany będziesz musiał wytrzymać, bo
właśnie się zabieram za mycie zębów, potem muszę się ubrać i zrobić włosy, więc
dopiero za jakieś trzy kwadranse będziesz mógł wejść – sięgnęłam po szczoteczkę
i powoli nakładałam na nią pastę.
- Cholera, Lena! Weź mnie puść! – kuzyn coraz
bardziej się niecierpliwił.
- Czy nie jest to jakiś paradoks, że masz tyle
forsy, a nie masz w domu drugiej łazienki?!
- A idź! Idę się załatwić w krzaki!
Usłyszałam odchodzące kroki i poczułam, że
dzisiejszy dzień będzie bardzo, ale to bardzo udany.
***
Veronica, 26 listopada 2012r.
Obudził mnie mój budzik. Przewróciłam się w
łóżku i spojrzałam na różowego prosiaczka, który zażądał, żebym w końcu wstała. Uśmiechnęłam się do niego i spod poduszki wyciągnęłam kij do
baseballu. Lepiej nie pytać skąd się on tam wziął. Machnęłam ręką i prezent
od moich braci, który dali mi w zeszłe święta, spadł na ziemię, rozbijając się
na małe kawałki.
- Ups… - Mruknęłam i podniosłam się na
łokciach.
Spojrzałam na swój pokój, w którym chyba w tym
roku zdążyłam trzy razy zrobić remont. Ściany były koloru lawendowego, a meble były wykonane z olchy. Gdzieniegdzie zostały zawieszone obrazy z moimi podobiznami, które namalował zaprzyjaźniony kolega z uczelni.
Odwróciłam się i spojrzałam na okno, za którym
widniał obraz smutnego parku, gdzie z drzew opadły już wszystkie liście.
- Jak ja kocham poniedziałki! - mruknęłam ironicznie.
Wstałam i sięgnęłam do szafki, skąd
wyciągnęłam nowe jeansowe spodnie oraz koralową koszulę. Stopami
wyszukałam jeszcze moich laczek o kształcie dwóch króliczków. Przechodząc obok biurka, wzięłam komórkę i spojrzałam na ekran.
- …pamiętaj, żeby posprzątać…bla bla bla… -
Zaczęłam czytać SMS od mojej mamy.-… zaopiekuj się…bla bla bla… Czy ona jest
dzieckiem? – przewróciłam oczami i wyszłam z pokoju. – Chociaż może będzie
potrzebowała mojej pomocy? Szalonej Veroniki.
Weszłam do łazienki i ubrania rzuciłam na pralkę, ponieważ zdecydowałam się przebrać później. Stanęłam jeszcze przed lustrem i z uśmiechem na
twarzy, zaczęłam spinać swoje czerwone włosy.
- Hmm… A gdyby je tym razem przefarbować na
fioletowo? – zaczęłam ruszać swoimi brwiami.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Spojrzałam się na
swoje różowe piżamy ze zwariowanym króliczkiem na piersi. Ruszyłam ramionami i
pobiegłam otworzyć drzwi. Stał za nimi Steven, mój były chłopak, który teraz
pracuje jako gazeciarz. Na mój widok zaczęły mu się świecić
oczy. Uśmiechnęłam się do blondaska i oparłam o framugi.
- Masz coś dla mnie? – zapytałam.
- Jak zawsze. – Wyciągnął z torby kolorową
gazetę. – Proszę.
- Dziękuję. – Wzięłam to od niego. – Co tam
słychać? Słyszałam, że potrzebujesz modelki do zdjęć…
- Już doszło to do ciebie? – zagryzł wargę. – A
co? Chętna jesteś?
- Oczywiście! – skoczyłam w jego ramiona, na
co on zesztywniał. – To, o której do ciebie mam wpaść? O szóstej?
- O czwartej. – Chłopak odsunął się i puścił mi
oczko. – No to do zobaczenia, Skarbie!
Pokręciłam głową i wróciłam do mieszkania.
Steven jest jednym z tych chłopaków, który po rozstaniu nie zaczął traktować
mnie jak jakąś zdzirę. Można powiedzieć, że przyjaźnimy się, ale nie powstrzymujemy się od mówienia sobie przesłodzonych komplementów. Większość z moich byłych oczernia mnie, gdzie tylko można. Szkoda, że nie wiedzą, dlaczego z nimi zrywałam.
Wskoczyłam na fotel i otworzyłam gazetę na
pierwszej stronie, gdzie został napisany artykuł na temat rozpadu One
Direction. Powstrzymałam się od śmiechu i zaczęłam czytać o tym, że Niall Horan
wyjechał do Irlandii tydzień przed koncertem w Londynie, co oznacza szybki koniec zespołu.
- Co za ludzie pracują w tej gazecie! –
rzuciłam gazetą na stolik i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. – Ciekawa
jestem, co za tydzień o nich napiszą.
***
Mario, 26 listopada 2012r.
Siedziałem w kawiarence pod ścianą. Popijałem
sobie gorącą kawę i przyglądałem się krzątającej za ladą pracownicy. Była już
późna pora i prawie nikogo tutaj nie było. Tylko ja, ona i zakochana para.
Zrobiłem kolejny łyk gorącego afrodyzjaku i
spojrzałam na swoją komórkę. Zegarek pokazywał już 21:00. Reus znowu się
spóźnia. Kurde, że ten człowiek nie chce mi dać jednego dnia wolnego.
- Podać panu coś jeszcze? – dziewczyna była w
moim wieku, ale wyglądała na zmęczoną. Z pewnością od rana tutaj siedzi. Co za
szczęście, że ja nie muszę w czymś takim pracować.
- Poproszę kolejną kawę. – Mruknąłem.
Usłyszałem dzwonek nad drzwiami. Ktoś wszedł
do środka. Zerknąłem na drzwi i zobaczyłem uśmiechniętego Reusa. Zdejmując
czapkę, spojrzał na parę i się skrzywił. Podszedł do mnie i puścił oczko do
kelnerki.
- Czy mogłaby pani przynieść mi ciepłej
herbatki? – powiedział zalotnym głosem.
- Oczywiście. – Pokiwała głową i odeszła.
- Co tak długo? – mruknąłem i opadłem na oparcie krzesła. – Co chciałeś mi powiedzieć?
- Stary wyluzuj! – usiadł naprzeciwko mnie i
sięgnął po mój kubek po kawie. Potrząsł nim i słysząc, że jest pusty, zrobił
smutną minę. – Coś ty nawyrabiał z tą Leną? – pokręcił głową. – Jak mogłeś
zapomnieć o randce? I jeszcze tutaj mi wyjeżdżasz, że się spóźniam…
Kelnerka przyniosła nam zamówienia i
uśmiechnęła się do mojego przyjaciela, zagryzając wargę. Przewróciłem oczami i
zacząłem popijać kolejną kawę. Marco na kartce papieru zapisał swój numer
telefonu i dał jej.
- Możemy na chwilę zostać sami?! – warknąłem w
jej kierunku.
Reus spojrzał na mnie gniewnie, zmrużył oczy i
cicho wymruczał: „Kiedyś cię zabiję”. Ruszyłem tylko ramionami i spojrzałem na
swój telefon.
- Nie przejmuj się nim, właśnie niedawno zerwał
z dziewczyną. – Podniosłem wzrok i to ja miałem ochotę, teraz powiedzieć, że go
kiedyś zabiję. – Zdzwonimy się później.
Kiedy dziewczyna odeszła, Reus popukał się w
głowę i zaczął popijać swoją herbatkę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Powiesz mi w końcu, o co wam poszło? – zapytał.
- A co ciebie to obchodzi?
- Mario! – Marco przewrócił oczami. – Jesteśmy
przyjaciółmi i się martwię o ciebie. Ja wiem, że nie zjawiłeś się na randce po
meczu z Ajaxem… Ale zastanawia mnie, dlaczego dałeś jej miesiąc wolnego?
Człowieku jak ja tego słuchałem, to miałem ochotę ci przywalić…
- Nie gadaj. Sam nie wiem, co mnie do tego
skusiło. Byłem po prostu głupi.
- Zgadzam się. Wiesz, co możesz stracić?
Najlepszą dziewczynę, która ci się trafiła! Mario, czy ty możesz się w końcu
zmienić? Dorosnąć?
- Dorosnąć? O czym ty do mnie mówisz? Uważasz,
że jestem dzieckiem? – uniosłem brwi.
- Tak, właśnie o tym mówię. Jesteś cholernym dzieciakiem,
który nie potrafi dorosnąć. Wiecznie myślisz o fanach i karierze. Jak mogłeś
zapomnieć o randce z Leną?
- Po prostu… - Spuściłem wzrok. – Wszystko zawsze
zapisuję w kalendarzu, ponieważ mam słabą pamięć…
- I niech zgadnę, zapomniałeś zapisać?
Pokiwałem głowę, a ten zaczął się śmiać.
Zacisnąłem szczękę, mając ochotę przywalić mu w tą rozbawioną twarz.
- Śmieszne… - Mruknąłem.
- Stary, to nie jest śmiesznie... – W końcu
spojrzał na mnie z powagą. – To jest przerażające, że ty nawet nie umiesz
zapamiętać, kiedy masz randkę z dziewczyną. Mam nadzieję, iż ona w tej
Anglii znajdzie sobie kogoś odpowiedzialnego.
- W Anglii? – zmarszczyłem czoło. – Ona wyjeżdża?
- Tak.– Uśmiechnął się. – Ale z pewnością i o
tym zapomnisz, bo nie zapiszesz sobie tego.
- Zamknij się już, ja ciebie proszę – warknąłem.
- Nie, bo jestem twoim przyjacielem. – Nachylił
się nad stolikiem. – Teraz mnie posłuchaj. Dałeś jej miesiąc, to i daj sobie.
Masz miesiąc na zmienienie swojego życia.
Uśmiechnął się i wstał od stolika. Spojrzałem
na niego, mając nadzieję, że wytłumaczy mi, o co mu chodzi, ale ten tylko
puścił mi oczko i wyszedł z kawiarenki.
Zmienić się? Ale w jakim sensie?
***
Liam, 26 listopada 2012r.
I'm in love with you. And all these little things.
- Nareszcie koniec! – wrzasnął Harry i wybiegł
z sali do prób.
Spojrzałem na chłopaków, którzy dzisiaj już
też mieli dosyć. Wśród nas brakowało tylko Nialla, który obiecał, że przyjedzie
na ostatnią próbę przed koncertem. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę i spojrzałem na
wiadomość od Leny.
Drogi
Liamie,
Wyjeżdżam
do Londynu! To jest daleko od Twojej miejscowości? A co jeżeli nie i na
przykład, przechodząc w galerii, miniemy się i nawet sobie z tego nie zdamy
sprawy? Wiesz jak chciałabym Cię w końcu spotkać, ale boję się, że po naszym
spotkaniu to nie będzie tak jak dawniej. Co Ty o tym myślisz?
Lena
Patrzyłem na tą wiadomość, nie wiedząc, czy
mam skakać ze szczęścia, czy martwić się
o naszą przyszłość. Ja również nie raz chciałem poznać Lenę, ale z drugiej
strony się bałem naszego spotkania, bo co jeżeli ona jest fanką One Direction?
Co jeżeli za każdym razem, kiedy nas słyszy, piszczy jak opętana? A może wie o
tym, kim jestem, ale nie okazuje tego, ponieważ nie chce mnie zrazić?
- Liam?
– Podniosłem wzrok i spojrzałem na Zayna, który stał przy drzwiach. – Wszystko w
porządku?
Pokiwałem twierdząco głową.
-
Stęskniłem się za Niallem…
Przyjaciel się uśmiechnął.
- Ja
też.
- Kto ukradł moje żelki?! - usłyszeliśmy wrzask Hazzy z korytarza, który prowadził do wyjścia.
Zayn pobladł i szybko się ewakuował. Ze śmiechem na twarzy pokręciłem głową.
- Co ja bez nich bym zrobił? - Powiedziałem sam do siebie.
Kochani! Dzisiaj ostatni dzień tego pięknego roku, który zmienił moje życie! To właśnie w tym roku zaczęłam publikować swoje pierwsze opowiadanie o One Direction. Niesamowite, jak to wszystko minęło... Teraz zaczyna się kolejny rok, jesteśmy coraz starsze... Dzisiaj wspominam Sylwester sprzed dziesięciu lat, to jest pierwszy, który pamiętam z moich dziecięcych lat. Och.. jak ten czas leci. Chciałabym Wam wszystkim życzyć udanej zabawy oraz żeby ten zbliżający Nowy Rok, okazał się jeszcze lepszy od tego!
Dziękuję wszystkim za komentarze, bo chyba tylko one mnie motywują do pracy. Oczywiście też dziękuję wanilii., której słowa biorę do serca. A jeżeli chodzi Ci o więcej opisów, to chyba należy poczekać. Ze mną jest tak, że każde opowiadanie mnie czegoś nowego uczy.
Następny rozdział (chyba) najwcześniej w piątek, bo niestety, nauczyciele nas tak kochają, że już po świętach zapowiedzieli nam kartkówki i sprawdziany...
Do usłyszenia,
Kinga.
Kochani! Dzisiaj ostatni dzień tego pięknego roku, który zmienił moje życie! To właśnie w tym roku zaczęłam publikować swoje pierwsze opowiadanie o One Direction. Niesamowite, jak to wszystko minęło... Teraz zaczyna się kolejny rok, jesteśmy coraz starsze... Dzisiaj wspominam Sylwester sprzed dziesięciu lat, to jest pierwszy, który pamiętam z moich dziecięcych lat. Och.. jak ten czas leci. Chciałabym Wam wszystkim życzyć udanej zabawy oraz żeby ten zbliżający Nowy Rok, okazał się jeszcze lepszy od tego!
Dziękuję wszystkim za komentarze, bo chyba tylko one mnie motywują do pracy. Oczywiście też dziękuję wanilii., której słowa biorę do serca. A jeżeli chodzi Ci o więcej opisów, to chyba należy poczekać. Ze mną jest tak, że każde opowiadanie mnie czegoś nowego uczy.
Następny rozdział (chyba) najwcześniej w piątek, bo niestety, nauczyciele nas tak kochają, że już po świętach zapowiedzieli nam kartkówki i sprawdziany...
Do usłyszenia,
Kinga.