Szedłem korytarzem za Piszczkiem. Światło
migało tutaj jak w horrorze. Czyli jasne,
że za następnym zakrętem czeka mnie śmierć z jego rąk. A tyle miałem
jeszcze do zrobienia… - pomyślałem i podrapałem się po głowie. Miałem ochotę
zapytać się go, czy będzie boleć, ale nie chciałbym pogarszać sprawy. Prawda
jest taka, że Łukasz jest spoko kolesiem, póki ktoś mu nie podpadnie. Pamiętam
jak parę miesięcy temu Kuba i on mieli konflikt. Nikt wolał się wtedy do nich nie
zbliżać, bo jak to mi kiedyś powiedział Robert, obaj są Ślązakami, a ci to mają
trudne charaktery.
Piszczek otworzył drzwi od stadionowej pralni
i kiwnął głową, żebym właził. Wspaniale! Mam zginąć w pomieszczeniu pełnym brudnych szmat. Wskoczyłem na jedną z pralek i spojrzałem na
zdenerwowanego Łukasza.
- Możesz się pośpieszyć z tym zabijaniem? –
zapytałem. – Za chwilę mamy trening…
Podniósł wzrok, a ja się tylko cieszyłem, że
nie posiada laserowych oczu.
- Mario powiedz mi, po co ta cała szopka? –
oparł się o ścianę i założył rękę na rękę. – Nie rozumiem, dlaczego dajesz
nadzieję mojej kuzynce… I narażasz jej imię oraz swoje?
- Łukasz – pokręciłem głową. – To nie tak miało wyjść. Nie miałem pojęcia, że tamten wieczór się tak zakończy.
Przewrócił oczami i z kieszeni wyciągnął swoją
komórkę.
- Kiedy wczoraj zobaczyłem te zdjęcia, uwierz
mi, miałem ochotę udusić cię gołymi rękoma. – Zobaczyłem jak podnoszą mu się
kąciki ust. – Ale pomyślałem: Lena jest w Anglii, więc nie ma problemu z
dziennikarzami, no ale cóż… Sam chciałeś być celebrytą, a nie po prostu żyć skromnie.
Właśnie dał mi do zrozumienia, że przez najbliższe tygodnie, to ja będę królował we wszystkich plotkarskich gazetach, których tytuły będą brzmieć zależnie od tego, co ja zrobię. Nakryli mnie z inną dziewczyną, więc pomyślą, że „potajemnie” zdradzam swoją dziewczyną albo po prostu znalazłem jakąś kobietę lekkich obyczajów, lub też jest drugie wyjście – będę musiał na parę tygodni się z nią związać.
- Mario, jestem twoim kumplem z drużyny - kontynuował - ale również kuzynem twojej dziewczyny, więc zastanów się następnym razem, co zrobisz. Przez ten wybryk naraziłeś nie tylko siebie, ale też Lenę.
- Wiem i przepraszam... - mruknąłem. - Uwierz mi, że nie chciałem tego i cieszę się, że mnie nie zabiłeś.
- Niestety, Klopp mi tego zabronił, ponieważ jutro jest mecz.
Puścił mi oczko i wyszedł z pralni.
***
Lena, 30 listopada 2012r.
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Było
pięć po ósmej, więc chyba należałoby wstać. Podniosłam się na łokciach i
spojrzałam przez okno, które było naprzeciwko mojego łóżka. Bardzo mnie
cieszyło, że za oknem prószył śnieg, bo jednak zima to moja ulubiona pora w
roku.
Wzięłam głęboki wdech i sięgnęłam po komórkę. Jeszcze zerknęłam na korytarz, żeby się upewnić, że Veroniki tam nie
ma. Ta to potrafi wprowadzić rygorystyczne zasady. Zdążyła mi już zabrać
laptopa, a telewizor wyłączyła na szlag. Mówi, że to wyjdzie nam na dobre, ja
zapomnę o całym świecie i zajmę się sobą, a ona zaoszczędzi na prądzie.
Zerknęłam na ekran mojego telefonu i zdałam
sobie sprawę, że jutro minie dokładnie tydzień od mojego „zerwania” z Mario. Na
początku mi było z tym trudno i cały czas o nim myślałam oraz chciałam
wiedzieć, co tam słychać u niego, ale teraz mi jest łatwiej. Nie myślę o nim
dwadzieścia cztery godziny na dobę oraz cieszę się każdą wolną chwilą. Życie
bez niego wydaje się łatwiejsze, ale tak jakby pozbawione jakiegoś ważnego
elementu. Tyle, czy ktoś będzie w stanie go zastąpić? Przecież nie ma na
świecie drugiej osoby z takimi oczyma jak on, z takim uśmiechem...
Pokręciłam głową. Znowu o nim myślę… Rzuciłam
komórkę na kołdrę i dotknęłam swojego uda, które zostało posiniaczone parę dni
temu przez przemiłego Liama. Uśmiechnęłam sobie na samą myśl o tym chłopaku.
Chciałabym go jeszcze raz spotkać, bo nie wydawał mi się zlodowaciałbym
Brytyjczykiem, których do tej pory spotykałam na londyńskich ulicach. Był po
prostu uroczy.
- Co tak się uśmiechasz? – W drzwiach do
mojego pokoju stała Veronica z dwoma kucykami na głowie.
- A tak sobie marzę o tutejszych chłopakach.
- Rozumiem! – Uśmiechnęła się do mnie. –
Spotkałaś już kogoś? Powiedz, że tak! I powiedz, że jest nieziemsko przystojny!
- Znaczy się… - Sama nie wiedziałam, co jej
odpowiedzieć, ponieważ pierwszy raz w życiu nie zwróciłam uwagi na wygląd
chłopaka. – Chyba jest przystojny…
Zmarszczyłam czoło i spojrzałam w jakiś punkt
na ścianie, żeby przypomnieć sobie jego twarz. W głowie słyszałam tylko jego
miły głos, który uspokajał. Nawet nie potrafiłam sobie przypomnieć, jakiego
koloru miał oczy. Tyle, że ja zawsze najpierw na to zwracam uwagę, a może
zwracałam?
- Chyba? – Popatrzyłam znowu na Veronicę,
która robiła przeróżne miny, a wyglądało to jakby ją swędził nos. – Hmm… Z tobą
jest coś nie tak, ale pomińmy to! Co robimy? Może jakieś zakupy?!
- Musimy? – Wywinęłam wargę. – Może pójdziemy
do kina i spotkamy jakiś ładnych chłopaków?
Dziewczyna zrobiła dzióbek i zaczęła w niego
pukać palcem wskazującym, co wyglądało jakby myślała, tyle, że przy niej to nie
wiadomo. Mieszkam z nią parę dni i mogę stwierdzić, że to najbardziej szalona
osoba, którą poznałam. No, bo przecież kto normalny śpi z pałką do baseballu
albo zostaje wyrzucony ze szkoły z powodu tego, że znudził się jej dzwonek i
zmieniła na swoją ulubioną piosenkę?
- No dobrze! – Dziewczyna wskoczyła na moje
łóżko i zaczęła się przeglądać w moich oczach. – Pamiętaj, że ja biorę
przystojniejszego!
Dałam dziewczynie kuksańca i wygrzebałam się z
łóżka. Spojrzałam na łazienkę, gdzie w „powietrzu” zawisła kartka: „Tutaj są
drzwi”. Teraz przynajmniej na nich się nie zabiję, ale moje biedne czoło do tej
pory ma pamiątkę po spotkaniu z szybą.
***
Liam, 30 listopada 2012r.
- Liam! – Znowu Danielle się uniosła. – Źle
wykonujesz te kroki! Przestań w końcu marzyć i wróć do nas!
Pokiwałem głową i spojrzałem do lustra. Miałem
już dosyć tych ciągłych prób przed koncertem. Przecież i tak zrobimy to po
naszemu. Szkoda, że tylko Dan zobowiązała się do tego, żeby przed tym koncertem
nas porządnie przygotować. Widziałem, że jej zależy, jej zawsze zależało.
Wziąłem głęboki wdech i po raz kolejny
próbowałem zatańczyć choreografię stworzoną przez nią. Spojrzałem na jej
lustrzane odbicie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, w którym do tej pory
jestem zakochany. Jej ciemne loki unosiły się w powietrzu. Ona to kocha, tak
jak ja kocham śpiewanie. Szkoda, że tego nie doceniłem.
Spojrzałem na swoje odbicie i zobaczyłem za
mną Loczka, który kaleczył gorzej niż ja. Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na
Danielle. Mi się obrywało za takie duperele, a temu nic nie powie? Ona tylko
się uśmiechnęła.
- Ten ma podejście do kobiet – pokazała mi
język i zrobiła szpagat na zakończenie piosenki. – Dobra chłopaki! Jutro jeżeli
zawalicie, to nawet czekoladki wam nie pomogą – spojrzała tutaj na Hazzę. – A
więc do zobaczenia na koncercie!
Pokiwała wszystkim głową na pożegnanie i
zabrała się za pakowanie sprzętu. Podszedłem do niej i pomogłem.
- Dziękuję! – Zmęczona usiadła na sofie. – Po
raz ostatni podjęłam się pracy z wami – popatrzyła na mnie i zaczęła się śmiać.
– Tyle, że wy jesteście inni niż reszta.
Posunęła się, a ja usiadłem obok niej. Ona zaś
podciągnęła nogi i spojrzała mi w oczy.
- W jakim sensie jesteśmy inni? – zapytałem.
- Jesteście moimi przyjaciółmi, bez których jednak
byłoby nudno… i nie byłoby czekoladek! – Z torby wyciągnęła wielką czekoladę. –
Chcesz?
Uśmiechnąłem się do dziewczyny i sięgnąłem po
kostkę. Tak jak myślałem.. Gorzka. Tylko my taką uwielbiamy. Nawet Niall, gdy
ma Wielkiego Głoda, to po nią nie sięgnie.
Dziewczyna położyła głowę na moim ramieniu i
spojrzała w lustro. Widziałem, że dręczyła ją jakaś myśl. Położyłem dłoń na jej
głowie.
- Liam, ja się zakochałam… - szepnęła.
- To wspaniale! – Spojrzałem w jej oczy. –
Dlaczego się smucisz?
- Bo z nim będzie jak z tobą, a nawet jeszcze
trudniej. – Po jej policzku spłynęła łza. – Jak myślisz… Gdyby któreś z nas
zrezygnowało wcześniej z tego, co kochamy, to udałoby nam się?
Tak – pomyślałem, ale nie powiedziałem tego na
głos. Zrezygnować z czegoś, co się kocha ponad życie, tylko po to, żeby być z
kimś? Wydaje się to takie romantyczne, ale po prostu niemożliwe. Jeżeli nie
potrafiliśmy sobie teraz z tym poradzić, to na pewno nie bylibyśmy sobie w
stanie poradzić w przyszłości. Nie chciałbym wiedzieć, jak to boli, kiedy traci
się największą miłość oraz to, co było dla nas ważne.
Pogłaskałem ją po głowie i pocałowałem jej
czoło.
- Nie wiem… - szepnąłem jej do ucha. – Tyle,
że teraz wiem, iż jesteś szczęśliwa beze mnie…
***
Veronica, 30 listopada
2012r.
Otworzyłam drzwi do mojego mieszkania i
wpuściłam Lenę do środka. W mieszkaniu było ciemno, więc trzeba będzie uważać,
żeby na nic nie wpaść. Przyłożyłam dłoń do ściany w poszukiwaniu włącznika
światła. Kiedy w końcu moje palce go znalazły, nacisnęłam, żeby nastała
jasność, ale nic się nie stało.
- Zapalisz to światło? –
zapytała Lena.
- Nie ma prądu.
Uśmiechnęłam się do siebie. Coś czuję, że
zapowiada się bardzo ciekawy babski wieczór. Zabrałam się za ściąganie moich
butów, kiedy usłyszałam huk. Moje oczy zwróciły się w tamtą stronę. Usłyszałam
jęk dziewczyny, na co się skrzywiłam. To musiało boleć – pomyślałam. Powoli
podeszłam w tamtym kierunku i kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności,
to zobaczyłam leżącą na podłodze postać. Podałam Lenie dłoń.
- Mam nadzieję, że podłoga nie ucierpiała pod
wpływem twojego ciężaru!
W odpowiedzi dostałam w głowę. Wzięłam głęboki
wdech i pokręciłam łepetyną.
- Jesteś urocza – dziewczyna mruknęła pod
nosem.
Poczułam się dumna z tego, że jestem sobą.
Wzięłam dziewczynę pod rękę i zaprowadziłam do salonu. Ona usiadła na sofie, a
ja na fotelu. Byłam padnięta, ale muszę powiedzieć, że podobał mi się
dzisiejszy dzień. Lena okazała się wspaniałą towarzyszką w podrywaniu chłopaków
w kinie. Wszyscy byli dzisiaj pod wielkim wrażeniem jej niezdarstwa. Nie dość,
że potknęła się w kinie o nogi jakiegoś przystojniaka, a ten rzucił się jej na
pomoc, to dał jej swój numer telefonu.
- Jestem zmęczona – mruknęła. – Dziękuję ci,
że mnie dzisiaj zabrałaś do kina.
- Nie ma za co. Śpij dobrze.
Kiedy usłyszałam, że bezpiecznie dotarła do
swojego łóżka, wyciągnęłam komórkę i zaczęłam szukać informacji o jej „byłym”
chłopaku.
***
Mario, 30 listopada 2012r.
Siedziałem na ławce w parku, próbując sobie
ułożyć plan na najbliższe tygodnie. Miałem już dosyć tego wszystkiego, co
huczało w mediach. Dopiero początek miesiąca, a moje życie legło w gruzach.
Jestem pewien, że Lena, czytając dzisiejsze gazety, ma ochotę mnie zamordować.
Ona już nie wróci…
Odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem na
zachmurzone niebo. Poczułem na swoich policzkach płatki śniegu, które topiły
się pod wpływem moich ciepłych łez.
Marzyłem zawsze o tym, żeby być sławnym
piłkarzem, szanowanym na całym świecie oraz mieć najpiękniejszą i najmądrzejszą
dziewczynę pod słońcem. Teraz mi pozostało się cieszyć każdym dniem jako jeden z najlepszych piłkarzy młodego pokolenia w Bundeslidze.
- Przepraszam… - Podszedł do mnie mały chłopczyk.
– Czy pan jest Mario Götze?
Zmarszczyłem czoło i pokiwałem głową. On się
uśmiechnął.
- Uwielbiam pana grę… Też chciałbym tak grać,
ale niestety nie mogę – schylił głowę na dół.
- Dlaczego? – miałem zachrypnięty głos.
- Parę lat temu wykryli u mnie raka i moja
mama nie pozwala mi uprawiać sportu, a nawet wychodzić samemu z domu –
powiedział smutno. – Teraz poszła do pracy i zostałem z babcią, ale ona zasnęła
i postanowiłem przejść się.
- Hmm… Co powiesz na to, żebym cię odprowadził?
- Hmm… Co powiesz na to, żebym cię odprowadził?
Chłopak uniósł głowę i uśmiechnął się.
- Wiedziałem, że nie jesteś taki jak piszą o
tobie w mediach!
Czekać tydzień na coś, co i tak jest bezsensu... Podziwiam Was. Dziękuję tym, które ten tydzień wytrwały i są ze mną. Hmm... Nigdy rozdziału nikomu nie dedykowałam, ale tym razem chcę go zadedykować wszystkim śląskim dziewczynom o trudnych charakterach ;D
Kiedy następny? No nie ukarzę już Was więcej i dodam we wtorek, myślę, że przez weekend zdołam coś napisać. Jak to się mówi, byle do ferii :D
Kinga
P.S. Przepraszam za błędy, które mogłyby się tutaj pojawić ;p
Czekać tydzień na coś, co i tak jest bezsensu... Podziwiam Was. Dziękuję tym, które ten tydzień wytrwały i są ze mną. Hmm... Nigdy rozdziału nikomu nie dedykowałam, ale tym razem chcę go zadedykować wszystkim śląskim dziewczynom o trudnych charakterach ;D
Kiedy następny? No nie ukarzę już Was więcej i dodam we wtorek, myślę, że przez weekend zdołam coś napisać. Jak to się mówi, byle do ferii :D
Kinga
P.S. Przepraszam za błędy, które mogłyby się tutaj pojawić ;p
Awwww *.* ta koncowka po prostu boska! !! Nie lubie dzieci ale chore lapia mnie za serduszko *.* myslalam ze lukasz zgwalci marioxddd mam cos z psychika, ym. .. nienawidze pisac na tablecie no ale musze skomciac no musze xd uwielbiam veronice <3 jest swietna! ! No i mam nadal w glowie spotkanie leny i li ghhhh, w kim zakochala sie dan? ??? Omg *.* nic tylko czekac na kolejny xx
OdpowiedzUsuńSzczerze ? Rozdzial spoko ale poprzedni lepszy. Mogloby byc wiecej1D. I liama. To narazie tyle.
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny!
Iwona :^
Rozdział świetny. Czekam z niecierpliwością na spotkanie Leny z Liamem --> Pozdrowienia od dziewczyny ze Śląska :)
OdpowiedzUsuńNa początku chciałam przeprosić, że nie skomentowałam poprzednich rozdziałów. Po prostu brakowało mi czasu - ocenialnia sporo go zabiera, a że miałam kilka pomysłów i wenę, poświęciłam się pisaniu własnych opowiadań. Ale oto i jestem.
OdpowiedzUsuńZanim skomentuję ten rozdział, chciałam jedynie nawiązać do spotkania Leny i Liama, które w końcu nastało. Och, było cudownie opisane! Przypadek, czysty przypadek... W sumie tak to sobie wyobrażałam. I wręcz nie mogę doczekać się, gdy Lena w końcu spotka się z całą piątką i zobaczy wśród nich Liama. A z jeszcze większą niecierpliwością czekam na to, aż w końcu odkryją, że oni to oni - jakkolwiek głupio to brzmi.
Ten rozdział... Jakoś tak nie podoba mi się perspektywa Mario. Jest taka sztuczna, sztywna. Jakby pisana na siłę. Nie wiem, może to wina tego, iż po prostu ten mężczyzna zaczyna trochę działąć mi na nerwy, aczkolwiek... Nie, nie podoba mi się ten fragment.
Z kolei dwa następne, pisane z perspektywy Liama i Leny - świetne, naprawdę! Lena zachowuje się jak taka nastolatka, chcąca podrywać każdego, kto się nawinie, ale nie wydaje mi się to złe. A wręcz, w jakiś dziwny i pokręcony sposób, wskazane. Z kolei kontakty Danielle-Liam... Jej, z początku się wystraszyłam, że ci znów do siebei wrócili, ale nie i dobrze. Miło widzieć, że tak dobrze się dogaduję i naprawdę żal mi panny Peazer. Ta to ma pecha w miłości.
Jak zwykle, fragment Veronici wyszedł Ci zdecydowanie najlepiej. Nie wiem czemu, ale strasznie lubię tę dziewczynę. Jej podejście do życia, dziwne pomysły... Może zeswatać ją z Lou albo z Harry'm? Pasowaliby do siebie!
I na koniec znów Mario... Pokazałaś go z nieco innej strony, ale o tyle, o ile przepadałam za nim na początku tego opowiadania, o tyle w tym rozdziale miałam go po prostu dość.
Co do błędów... Nie wychwyciłam nic z literówek czy interpunkcji jako takiej, ale wciąż są błędy w zapisie dialogów.
To tyle z mojej strony.
Pozdrawiam serdecznie, raz jeszcze przepraszam,
wanilia.
Rozdzial interesujacy, ale rozumiem cie, ze trudno pisac cos na sile:) zastanawiam sie jak dojdzie do dpotkania Leny z Liamem... no i co z Veronica i Mario?:) czekam na nexta i zapraszam na bloga o Little Mix i 1D:)
OdpowiedzUsuństereo-soldier.blogspot.com
Awww, świetny, świetny, świeeetny rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnegooo! ♥
Mam nadzieję, że dodasz szybko... :)
Weny życzę i pozdrawiam ciepło! ♥
Mnie się rozdział podoba, szczególnie perspektywa Mario i Liama. Czyli w następnym rozdziale będzie koncert One Direction? Już się nie mogę doczekać kiedy chłopcy wkroczą w życie Leny, a szczególnie Liam. Ciekawi mnie równiż w kim zakochała się Danielle. Pozdrawiam, życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuń