piątek, 1 lutego 2013

Rozdział trzynasty

Lena, 01-02 grudnia 2012 r. 

 Spojrzałam z przerażeniem na perkusistę, który tylko puścił mi oczko i spojrzał na widownię. Wzięłam głęboki wdech, próbując nie myśleć o tym, co zaraz ma się wydarzyć. Muzyka gwałtownie ucichła. Spojrzałam na piątkę chłopaków, którzy się patrzeli po sobie. Było za jasno, żebym dojrzała ich twarzy. Pokręciłam głową i rozejrzałam się za jakimś wyjściem. Kiedy wreszcie, go dojrzałam ruszyłam ku niemu, mając nadzieję, iż uda mi się stąd wydostać zanim będę miała jakieś kłopoty. Zabiję ją, zabiję... - krzyczałam w myślach. 
 W końcu dotarłam do wielkich, metalowych drzwi, ale na moje nieszczęście, dotarło tam już dwóch napakowanych gości, którzy nie mieli za ciekawych min. 
 - Pani pójdzie z nami - odezwał się jeden z nich.
 Pokiwałam głową i "oddałam się" im. Wyższy wziął mnie pod ramię i otworzył drzwi, za którymi pojawił się korytarz - ten sam, którym tutaj trafiłyśmy. Czułam jak moje serce wali. Nigdy wcześniej nie miałam okazji podpaść na taką skalę. Tym bardziej po tym, kiedy zostałam kuzynką sławnego piłkarza. W naszej rodzinie zasadą numer jeden było, to, żeby nie pokazywać się w mediach i nie prowokować dziennikarzy swoim zachowaniem. Dlaczego tak? Ponieważ te bestie, które żyją na pisaniu plotek, czekali na jakieś wpadki ze strony osób, które jako wyjątkowe osoby nie chcą pokazywać się w mediach.
 - Co się z nami stanie? - zapytałam.
 - Zadzwoniliśmy już na policję - odezwał się ten, który mnie trzymał. - Resztą oni się zajmą. 
 - Czy mogę do kogoś zadzwonić? 
 - Zapytasz się tamtych - mruknął ten drugi.
 - Mam jeszcze jedno pytanie...
 Słyszałam jak wzdychają. No, ale co ja poradzę, że nie wiem jak się w takiej chwili zachować? Ruszyłam ręką, dając znak, że za mocno mnie trzymał. 
 - No pytaj.
 - Czy możecie się postarać, żeby nigdzie nie pojawiły się moje zdjęcia? 
 Popatrzyłam z nadzieją na nich, ale ci tylko lekko się uśmiechnęli i popatrzeli się po sobie. Nie mam pojęcia, co ich uśmieszek miał znaczyć, ale wolałam się nie dopytywać. 
 W końcu dotarliśmy do pomieszczenia, gdzie miałam czekać na Veronicę, a następnie na policję. Zastanawiam się, czy oni przypadkiem nie przesadzili z tym wzywaniem glin.. Jednak ten zespół nie jest jakąś tam królewską rodziną, żeby tak reagować. Obiecuję sobie, że już nigdy, przenigdy nie posłucham Very. Wolę siedzieć w domu na moich czterech literach i nudzić się niż narażać swoje imię przez takie wybryki. 
 Z kieszeni wyciągnęłam moją komórkę i skorzystałam z wolnego czasu, żeby zadzwonić do... Właśnie, do kogo? - pomyślałam. Spojrzałam na swoją listę kontaktów i zaczęłam się zastanawiać czyj numer wybrać, żeby powiadomić o tym, że prawdopodobnie spędzę noc w areszcie. Ewa? - Nie! Szkoda mojego życia, Łukasz? - Nie chcę go denerwować, Mario? - Szukam dalej..., Kuba? - Śmieszne.., Robert? - Nie minie minuta i już wszyscy będą wiedzieć w moim domu, Marco? 
 Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Cały czas się bałam, że zaraz ktoś wejdzie do środka i zabierze mi komórkę. Usłyszałam pierwszy sygnał i z każdą chwilą żałowałam, że właśnie wybrałam go. Po kilku następnych włączyła się sekretarka. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na sofie, która tutaj była. Patrzyłam na zamknięte drzwi, które cały czas mnie kusiły. Co jeżeli otworzyłabym je i wyszła? - pomyślałam. Przecież nikt nie zauważyłby. 
 W końcu się otworzyły, a przede mną stanęła Veronica w towarzystwie dwójki policjantów. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, na co miałam ochotę ją zabić. Usiadła obok mnie i spojrzała na swoich towarzyszy.
 - Więc, co z nami teraz będzie? - zapytała się kobiety.
 - Znaczy się, pojedziecie z nami na komisariat, gdzie złożycie zeznania, a następnie zostaniecie zatrzymane na 24 h... No chyba, że ktoś będzie w stanie za was poświadczyć.. 
 - Możecie zadzwonić do mojego kuzyna? - odezwałam się. - Ja nie wiem, czy będę w stanie się odezwać.
 - Oczywiście - uśmiechnęła się do nas. - A tak a propo, to niezły kawał im wykręciłyście. 
 Przewróciłam oczami. Gdybym mogła, to z przyjemnością zapomniałabym o tym dniu. 
 - Mam prośbę..
 - Słucham - odezwał się drugi policjant.
 - Czy moglibyście postarać się, żebym nie została nakryta przez dziennikarzy? 
 Oboje spojrzeli na mnie, a następnie po sobie. No tak, bo kto normalny prosi o takie coś? Przecież wiele osób wykręca takie numery, właśnie po to, żeby pokazać się całemu światu. Lecz kiedy pokiwali mi twierdząco głową, odetchnęłam. 
 Spojrzałam na Verę, która cały czas się do mnie uśmiechała.
 - Przyrzekam, że jak z tego wyjdziemy, to spakuję swoje walizki i wracam do Polski.
 - Oj tam. - Dziewczyna machnęła tylko ręką. - Nie było tak źle. 

Następnego dnia...

 Pierwszy raz w życiu miałam okazję przespać się w areszcie. Muszę przyznać, że bardzo niewygodne są tutaj łóżka. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na łóżko obok, gdzie leżała rozwalona Veronica. Na jej szczęście, przeszedł już mi ten gniew na nią. Tyle, że ona nie zna po prostu granic w swoim zachowaniu i to mi przeszkadza. Chciałabym być odrobinę tak szalona jak ona, ale po prostu mam za dużo do stracenia. 
 - O czym myślisz? - usłyszałam głos King.
 - O tobie i o tym, co się wydarzyło wczoraj. - Nie spojrzałam na nią, tylko się odwróciłam. - Nie wiesz, na co mnie naraziłaś... Nawet jeżeli, to było nie umyślne. Nie wiesz ile lat mój kuzyn musiał walczyć o swoje dobre imię i taka "ja" mogłabym to wszystko zniszczyć.. 
 Wzdychnęła.
 - Nie przesadzaj, twój kuzyn też do najświętszych nie należał... Bo chyba nie zapomniałaś, że on był skazany.
 Odwróciłam się automatycznie i spojrzałam na nią w szoku. 
 - Skąd wiesz?
 - Poczytałam sobie trochę o twojej rodzinie - puściła mi oczko i podeszła do krat. 
 Wyciągnęła ręce za nie i zaczęła nimi machać. Chwilę później zaczęła puszczać coś na styl buziaczków. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam z przerażeniem na dziewczynę.
 - Dobrze się czujesz? 
 - Cii... Wołam pieska!
 - Yyy... - Rozejrzałam się po korytarzu. - Veronica, nie ma tutaj żadnego pieska. Czego ty się najadłaś?
 - No, bo w "Piratach z Karaibów", to działało. 
 Zrobiłam coś w stylu palmface i usiadłam na swoim "łóżku". Miałam nadzieję, że szybko ktoś nas stąd wyciągnie. 
 Po jakimś czasie usłyszałam jakieś szuranie lub coś podobnego do tego. Zerknęłam na Verę, która zaczęła paznokciami drapać gips na ścianie.
 - Veronica, może powinnam zawołać lekarza? - mruknęłam.
 - Nie musisz - uśmiechnęła się. - Ja to robię dla naszego dobra.- Zmarszczyła czoło i zaczęła liczyć coś na palcach. - Jeżeli dobrze pójdzie, to za jakieś 200 lat się stąd wydostaniemy.
 - I niech zgadnę, wiesz, to z " Kronik świata wynurzonego"?
 - Skąd to wiesz? - otworzyła szeroko oczy. 
 Usłyszeliśmy klucz w drzwiach i zobaczyłam na korytarzu strażnika, za którym szła wkurzona Ewa oraz rozbawiony Marco. No to mam przerąbane - pomyślałam.
 - Vera, posuń się! - rzuciłam się na ścianę. - Teraz to tylko 100 lat!

 - No  i ciąg dalszy tej historii znasz - powiedziałam, kiedy dotarłam do mieszkania.
 Ewa tylko spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. Rzuciła torbę w bok i usiadła na sofie. Popatrzyłam z nadzieją na Marco, który się tylko uśmiechał. Dobrze znał Ewę i jej napady szału. Wzięłam głęboki wdech.
 - Przyrzekam, że to już się już nigdy nie powtórzy. - Zacisnęłam szczękę, ponieważ to nie ja powinnam składać takie przyrzeczenie, ale Vera, która z uśmieszkiem na twarzy przyglądała się całej scenie. - Nie masz już powodu, żeby się denerwować. 
 - Ty czegoś nie rozumiesz - uniosła się Ewa. - Wiesz, co mogłaś przez to stracić? 
 - Ewa! - pokazałam głową na Reusa i King. - Może porozmawiamy o tym, kiedy indziej. Po prostu teraz idź się przespać, a ja zadzwonię do Łukasza i poinformuję go, że wszystko dobrze, ok?
 Dziewczyna pokiwała głową i wstała, kierując się do sypialni. Mój kuzyn ma szczęście, że właśnie, to z nią zapragnął żyć całe życie. Dlaczego? Ponieważ ona potrafi nas utrzymać w ryzach. Gdyby nie ona, myślę, że byłabym podobna do Very, a mój kuzyn do Marco. 
 - To ja pójdę się przewietrzyć.. - Chłopak puścił mi oczko i wyszedł. 

***
Liam, 02 grudnia 2012 r.

 - Ale jak to nie chcecie nam zmienić ochrony? - oburzył się Zayn. - Nie widzieliście wczoraj tego cyrku? 
 - Zayn uspokój się - nasz menadżer próbował zapanować nad całym tym chaosem. - Po prostu  uważam, że nie ma potrzeby na wymianę ochrony. Wczorajszy incydent nie powinien nigdy się wydarzyć, ale po prostu były to chytre dziewczyny, które dobrze wiedziały, co i jak. 
 Przewróciłem oczami, słysząc tłumaczenia naszego menadżera. Czasem zastanawiam się, co on z tego ma? Co zyska na tym, że uparcie chroni naszą ochronę? 
 Z kieszeni wyciągnąłem komórkę i wszedłem na pocztę, mając nadzieję, iż napisała do mnie Lena. Jestem ciekaw, co myśli o wczorajszym koncercie. Niestety, na koncie nic się nie pojawiło. No trudno, będę musiał czekać dalej, ale sam postanowiłem ją poinformować o bilecie na London Eye, które już dla niej zarezerwowałem.
 - Liam, a co ty o tym myślisz? - usłyszałem głos menadżera.
 Podniosłem wzrok i spojrzałem na wszystkich. Ruszyłem tylko ramionami i wstałem.
 - Posłuchaj, rób, co chcesz, ale postaraj się, żeby żadnemu z nas nic się nie stało.
 Powiedziałem swoją "radę" i wyszedłem. Długo nie musiałem czekać na oklaski ze strony chłopaków. Usiadłem na ławce przed gmachem i czekałem tam na resztę. 
 Po jakimś czasie wygramolili się na zewnątrz, ale na pierwszy rzut oka zauważyłem, że są jacyś szczęśliwi.
 - Będziemy mieć nowych ochroniarzy! - wrzasnął Niall, tańcząc swój irlandzki taniec. - Nie wiem, czy wiecie, ale wczoraj myślałem, że te laski się na mnie rzucą? 
 - Niall, skarbie - odezwałem się. - Ta laska skoczyła szybciej w tłum niż ty zrozumiałeś, że to nie nasze tancerki. 
 - Ale była jeszcze ta druga! 
 - Ja jej nie widziałem, a wy? - zwróciłem się do reszty.
 Tamci pokręcili głową, a Horan machnął na nas ręką i pobiegł w kierunku baru z fast foodem. Hmm... Chyba powinienem zadbać o jego kondycję, a nie pozwalać mu na takie wybryki? 
 Spojrzałem na Loczka, który nerwowo poprawiał swoją grzywę. Podszedłem do niego i położyłem rękę na jego ramieniu. On podniósł oczy i się do mnie uśmiechnął, ale wiedziałem, że jest coś nie tak. 
 - Mów jak na spowiedzi, o co chodzi? 
 - Dzisiaj mam randkę z Emmą, a nie powiedziałem o tym fakcie chłopakom i boję się, że jak się dowiedzą, to zacz...
 - Zamknij się. - Przewróciłem oczami. - Chodź.
 Zabrałem Stylesa na spacer. Miałem wrażenie, że potrzebuje rozmowy. Sam pamiętam jak się stresowałem przed pierwszą randką z Danielle, ale wszystko wypadło jak najlepiej.
 - Po pierwsze, nie masz powodu do strachu - po jakimś czasie się odezwałem. - Znasz chłopaków, pośmieją się trochę, ale po czasie przestaną. Najważniejsze jest, to żebyś ty był szczęśliwy. Jesteś szczęśliwy? - popatrzyłem na niego.
 - No jestem... Chyba.
 Wzdychnąłem. 
 - A jesteś szczęśliwy, że idziesz na randkę z Emmą?
 - Myślę, że tak.. Ale wiesz, ja jej nie widziałem od paru lat i nie wiem, co i jak... No, a jeszcze jak spotkamy dziennikarzy, to co ja im powiem? 
 Zmarszczyłem czoło i popatrzyłem na chłopaka. 
 - Chłopie, co ty się przejmujesz dziennikarzami? Dla ciebie najważniejsza powinna być dziewczyna. Pamiętaj o kwiatach i wyluzuj.
 Harry pokiwał głową na znak, że rozumie. W końcu się uśmiechnął do mnie, co powodowało, że chce się żyć. Cieszę się, że mogę pomagać innym, chociaż czasem i ja potrzebuję pomocy. 
 Razem z Loczkiem usiedliśmy w parku, gdzie ten zajął się zamawianiem kwiatów przez internet, a ja podziwiałem piękno przyrody. Chociaż już nie ma śniegu i wszędzie jest mokro, to uważam, że jest pięknie. Dlaczego? Bo czuję bijącą miłość z każdej strony. Ten park powinien nosić imię zakochanych, bo właśnie tutaj spotyka się najwięcej osób, które pragną być ze sobą do końca życia. 
 - Liam? - Młody dugnął mnie łokciem w żebra, na co syknąłem. - O, sorry.
 - Co się stało?
 - Czy to nie jest Danielle?
 Spojrzałem w kierunku, w którym mi pokazał Loczek. Faktycznie. Po drugiej stronie parku spacerowała dziewczyna, trzymając za rękę jakiegoś chłopaka. Widziałem na jej twarzy uśmiech, przez co mimowolnie i ja się uśmiechnąłem. W końcu się udało, w końcu ona jest z kimś kogo kocha. 
 Popatrzyłem na Harry'ego, który ze zdziwieniem na twarzy na mnie patrzył.
 - Podziwiam cię Liam, wiesz?
 - Dlaczego?
 - Bo ja nie potrafiłbym patrzeć jak miłość mojego życia, jest szczęśliwa z innym... 
 Poklepał mnie po ramieniu i odszedł. Jego słowa zadziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Miłość mojego życia...? Przecież ja i Danielle, to zamknięty rozdział... Więc dlaczego, on to powiedział? 
 Jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę i szepnąłem:
 - Mam nadzieję, że to On...

***
Mario, 03 listopada 2012r.

 Siedziałem w kuchni, przyglądając się jak moja mama robi obiad. Uwielbiałem jej obecność, była takim moim dobrym duszkiem. Zawsze zamiast iść do ojca i z nim pogadać, to przychodziłem do niej i próbowałem mówić, co mi leży na sercu, ale przeważnie kończyło się na tym, że siedziałem przytulony do jej nóg, ponieważ ona już od samego początku wiedziała, o co chodzi.
 - Wolisz naleśniki, czy placki? - zapytała się.
 - Dobrze wiesz, że nie mogę takich rzeczy jeść.
 Mama tylko fuknęła i nałożyła mi na talerz dwa naleśniki. Podając mi je, spojrzała mi w oczy.
 - Nikt nie musi wiedzieć.
 Pogłaskała mnie po głowie i usiadła naprzeciwko mnie. Uśmiechnąłem się do niej i zabrałem się za spożywanie tego cuda na talerzu.
 - O czym myślisz? 
 Podniosłem wzrok i wziąłem głęboki wdech. Odłożyłem widelec i wziąłem serwetkę, żeby przetrzeć swoją twarz.
 - O życiu.. Coraz częściej myślę o życiu. Dziwne, nie? - lekko się uśmiechnąłem. - Prawda jest taka, że odkąd odeszła Lena wszystko poprzewracało mi się do góry nogami. Już sam nie wiem, co jest dobre, a co złe. Mam wrażenie, że nie jestem sobą i nie byłem sobą podczas bycia z nią. 
 - O czym Kochanie mówisz? - zaczesała do tyłu swoje blond włosy.
 - Mam wrażenie, że w domu, wśród was jestem kimś innym, niż podczas treningów lub bycia z Leną. Starałem się na siłę być kimś innym, no i chyba właśnie w tamtej osobie ona się wtedy zakochała.
 Mama się uśmiechnęła.
 - Gdyby tak było, to przecież byłaby tu teraz. Skarbie, może masz rację, że w tobie są dwie osoby, ale nie wierzę, że taka mądra dziewczyna zakochała się w takim gburze.... 
 - Mamo!
 Ta tylko wstała i pocałowała mnie w czoło. No pięknie, czego ja się dowiaduję? Że jestem gburem? Zacząłem się śmiać na tę myśl. 
 Spojrzałem na lodówkę, gdzie wisiał obrazek od Olivera. Hmm... Może czas go odwiedzić? 
Szybko podniosłem się z miejsca.
 - Mamo wychodzę! - krzyknąłem i wybiegłem z domu.

No dobrze, obiecałam, więc jest. Dziękuję wszystkim, którym chce się komentować, bo przede wszystkim dzięki Wam jeszcze piszę. Przepraszam, że ja nie czytam Waszych blogów, ale dopiero od przyszłego tygodnia mam ferie, więc wiecie.. 
Przepraszam, że to jest takie nijakie, ale napisałam to przed momentem i po prostu minęło bardzo mało czasu, żeby wyszukać jakichkolwiek błędów. 
Kinga

P.S. W ferie nic się nie zmieni, jeżeli chodzi Wam o dodawanie rozdziałów

11 komentarzy:

  1. Siema ziomie.
    Rozdział jak zawsze suuuuper, ale to wież ;)
    Wszystko mi się w nim podoba i nie wiem czemu poświęcić najwięcej uwagi. Hym...
    No nie wiem, wszystko jest wspaniałe. Nie wiem jak ty to robisz. Podziwiam Cię za to.
    Pozdrawiam,
    N.
    + Zapraszam na moje dwa blogi ;)
    http://onedirectiontakemehomelouise.blogspot.com/
    i ten http://sakura-and-love.blogspot.com/ na tym liczę chociaż na jeden komentarz, jakbyś mogła
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o komentowanie to zawsze do usług ;)
    Sama wiem jak to motywuje :)
    Mam taką nadzieje, że Lena opisze te wydarzenie Liamowi, a on się zorientuje kto był na scenie. Ciągle się mijają... Bez obrazy, ale to męczące.
    Już się więcej nie wtrącam ;)
    Czekam na następny!
    Iwona :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm.. Jeżeli, to jest męczące, to nie czytaj następnych z 2/3 rozdziałów, a może i więcej ;) Nie warto się tak męczyć.

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na następny :) Jeśli masz czas to zapraszam do mnie http://sweetnothingbutlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdzial:p ta akcja na scenie powala;p
    Czekam na dalszy rozwoj akcji, bo nie wiem jakim cudem, ale ta nabiera coraz szybszego tempa:)
    Zapraszam rowniez do siebie na opowiadanie o One Direction, Little Mix i nie tylko:

    stereo-soldier.blogspot.com

    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdzialik, ciekawa jestem kiedy Liam i Lena spotkają się wiedząc że to do siebie piszą. Czekam na nn. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ojojoj... Będziesz miała przechlapane jak cie ujrze!
    Zapomniałaś o najważniejszym elemencie! Jak tak mogłaś?!
    Och ja cie zaraz!!!
    Pamiętaj że jestem twoim stróżem i jak ci pianino na łeb spadnie to nie moja winaxD
    Tak, tak, kończe gwałcić ta klawiaturę:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :) czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie osobiście rozdział się podoba. Już jest drugi grudnia, więc do wigilii pozostały tylko dwadzieścia dwa dni, co wiąże się z wyborem Leny. Nie wiem czemu, ale cały czas siedzi mi to w głowie. Jak tak zamknęli dziewczyny w więzieniu, powiedziałam sobie sama w myślach ,,co za przygoda!''. Może i ja tak kiedyś spróbuję? Rozdział jak zwykle świetny. To co piszesz jest takie normalne, jak życie. Czasem się dzieje, a czasem już nie. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem o której zaczęłam czytac Twoje opowiadanie ale przeczytałam je całe na raz! Podoba mi sie chociaż nie lubię piłki nożnej i nie słucham 1D. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Eeeej , w piątek miał być nn ;* !

    OdpowiedzUsuń