piątek, 22 lutego 2013

Rozdział szesnasty


Veronica, 07 grudnia 2012r.

 Na szybko zakładałam swoje buty i czesałam włosy na raz. Z salonu patrzyła na mnie Lena, która nie wiedziała, czy ma się martwić, czy roześmiać. Pokazałam dziewczynie język i sięgnęłam po błyszczyk. Nałożyłam go na usta i otworzyłam drzwi, gdzie zastałam sparaliżowanego Stevena. Uśmiechnęłam się do niego i dałam mu całusa w policzek. Ten się opamiętał i objął mnie ramieniem, wychodząc z kamienicy.
 - Ile minut temu wstałaś? – poczochrał mi włosy.
 Zmarszczyłam czoło i popatrzyłam na niego, dając mu do zrozumienia, że kiedyś tego pożałuje. Na szybko przeczesałam swoje włosy, żebym wyglądała jak człowiek.
 - Dwadzieścia minut temu – mruknęłam. – Ale to wszystko wina prosiaczka!
 Chłopak roześmiał się.
 - Jak zawsze, nie? – pokiwałam twierdząco głową. – Mogę ci zadać pytanie?
 Zatrzymałam się na przystanku autobusowym i zerknęłam na odjeżdżające busy. Pokiwałam delikatnie głową i spojrzałam na przyjaciela.
 - Dlaczego tak ci zależy na tamtym chłopaku? – Z kieszeni wyciągnął papierosa i włożył go do ust.
 - Jesteśmy przyjaciółmi, a boję się ci powiedzieć jak jest naprawdę. Tyle lat podróżowałam po świecie i nie miałam czasu na przyjaciół, czy coś więcej. Zawsze obwiniałam siebie, że muszę krzywdzić tylu ludzi.. – Wzięłam głęboki wdech. – Po prostu mam wrażenie, że przez to mogę wynagrodzić to wszystko.
 - To nie jest przypadek, że wybierasz chłopaków, którzy mają jakieś problemy? – pokręciłam przecząco głową. – Z nim będzie tak samo jak z resztą?
 Spojrzałam w jego szare oczy. Usłyszałam w jego głosie rozgoryczenie. Nigdy wcześniej nie myślałam, że poprzez to, co wydarzyło się parę miesięcy temu mogłam go też skrzywdzić.
 Nie odpowiadając na jego pytanie, wsiadłam do busa. Usiadłam przy oknie, a Steven usiadł za mną. Może on ma rację, że chociaż chcę pomóc, to nie zawsze pomagam. W pewnej chwili poczułam dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego przyjaciela.
 - Nie przejmuj się – pocałował mnie w policzek. – Mi pomogłaś. Jeżeli uważasz, że Liam, to może być tym jedynym, to działaj. Pamiętaj, że ja zawsze jestem obok.
 Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Szybko wstałam i siadłam obok niego, mocno go tuląc.
 - Dusisz mnie! – mruknął.
 - O przepraszam! – przyłożyłam dłoń do ust. – Mam nadzieję, że przeżyjesz. A tak w ogóle, to chyba powinniśmy już wysiąść.
 Przyjaciel pokiwał twierdząco głową i razem wysiedliśmy z busa. Złapałam go za rękę, co dla niektórych mogłoby się wydawać dziwne, ale dla nas to normalne. Pożegnaliśmy się przy mojej sali i ruszyliśmy na wykłady.

***
Lena, 07 grudnia 2012r.

 Z kontaktów wybrałam numer Łukasza i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Zdałam sobie sprawę, że za długo z nim nie rozmawiałam. Jednak on jest najbliższy mego serca, a raczej najbliższy który mnie rozumie w 99,9 %. Po paru sygnałach w końcu usłyszałam jego głos.
 - Nie chcesz chyba mi powiedzieć, że znowu siedzisz? – zażartował sobie.
 - Ugh! Teraz się zastanawiam, dlaczego właśnie do ciebie zachciało mi się dzwonić.
 - Oj, bo mnie kochasz. Coś się stało?
 Przewróciłam oczami i usiadłam na sofie, wiążąc sobie przy okazji buty do biegania.
 - Stęskniłam się za tobą i chciałam się dowiedzieć, czy Ewa jeszcze jest wkurzona. Wiesz, po ostatniej wizycie myślałam, że mnie znienawidziła.
 - Powiem ci tyle – jego głos nabrał jakiegoś dziwnego tonu. – Jak wrócisz, to uwierz mi, że zabiję cię. Ewa od tygodnia się na mnie wyżywa z twojego powodu. Za często nas do siebie porównuje i po prostu powoli mam tego dosyć. Ugh! Dlaczego zawsze oni to robią? Kiedy któreś z nas zawali, to od razu, że jesteśmy tacy sami.
 - Łukasz, to nasza rodzina, więc się nie dziw. Ale chciałabym cię przeprosić za to. Nie spodziewałam się, że Ewa może się na tobie wyżyć…. Chociaż nie, mogłam to przewidzieć, ale to nie była moja wina. Gdybym mogła, to siedziałabym w domu i nie ruszałabym się z miejsca..
 - Tak, tak – przerwał mi. – Posłuchaj, nic ci nie jest  i to jest najważniejsze. Nie możesz wiecznie się chować. Powinnaś w końcu wyjść do ludzi, poznać ich, zaprzyjaźnić, a nie tylko żyć w naszym cieniu…
 - Ostatnio gadałeś z Kubą, nie?
 - Zgadłaś. No, ale czy to nie jest prawdą? A tak w ogóle, poznałaś kogoś?
 - Tak. W końcu poznałam Liama, z którym pisałam tyle lat. Nie uwierzysz kim on jest. Jest wokalistą zespołu One Direction… To od nich piosenkę, któryś z was mi grał do playlisty.
 Usłyszałam jak Łukasz wzdycha.
 - Ty chyba nigdy nie dasz sobie spokoju ze sławnymi osobami – w głowie wyobraziłam sobie jak on kręci głową, próbując ukryć swój uśmieszek.
 - Śmieszne. Właśnie! Powiedz mi, czy dziewczyny zamierzają przyjechać na mecz do Londynu?
 - No wiesz, że tak. Agata się załamała jak dowiedziała się, że Kuba gra w urodziny. Planowała, że pojadą na parę dni do Polski, do rodziny i nici.
 - Hmm… To, co powiesz jakbym zarezerwowała miejsca dla nas wszystkich w jakiejś restauracji? Po meczu byśmy wszyscy tam pojechali i miło spędzili czas… Miło spędzili czas? Czy to przed chwilą powiedziałam?
 - Yhy…
 - Przecież z Kubą nie da się spędzić miło czasu… Wiesz, co? Ja chyba muszę się przewietrzyć, bo zaczynam jakieś głupoty mówić. Trzymaj się i jeszcze się zgadamy, co i jak.
 - Luzik. Pa.
 Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na moje łóżko. Z komody zabrałam klucze i wyszłam z domu.

***
Liam, 07 grudnia 2012r.

  - Harry! – wydarł się Niall, który przed momentem wykopał piłkę za boisko w parku, na którym właśnie się znajdowaliśmy. – Weź odłóż ten telefon i idź po piłkę.
 Lokaty podniósł głowę i pokazał Horanowi język. Odwrócił się do nas tyłem i kontynuował swoje SMS’owanie. Przewróciłem oczami i spojrzałem na Zayna oraz Louisa, którzy w jakiś niesamowity sposób zaczęli się rozciągać. Pokręciłem głową, zawiązując buty.
 - No weź, Harry – jęknął Niall. – Zrób mi tą przyjemność i idź po tą piłkę.
 - To nie ja wybiłem tą piłkę – mruknął i włożył komórkę do swojej kieszeni. – To ty rusz swoje tłuste cztery litery i po nią idź. To jest niedorzeczne jak bardzo wykorzystujesz młodszą od siebie osobę. Nie zapominaj, że to ty szybciej się zestarzejesz i będziesz potem żałować, że to mnie wykorzy… - chłopaki wybuchli śmiechem, przerywając Młodemu kazanie.
 Spojrzałem na Lou i Zayna, którzy przybijali sobie piątkę. Zmarszczyłem czoło, nie wiedząc, co ich rozbawiło. Dali mi znak, żebym chwilę poczekał aż się uspokoją.
 - Chyba Harry się pokłócił ze swoją dziewczyną! – krzyknął Lou.
 - Idioto! – warknął Hazza. – Emma nie jest moją dziewczyną. Nie możesz tego zrozumieć? Czy może mam ci to przetłumaczyć na chiński?
 - A potrafisz? – Tomlinson zrobił wielkie oczy.
 Wziąłem głęboki wdech i stanąłem między przyjaciółmi. Jeszcze trochę a rzuciliby się na siebie. Spojrzałem gniewnie na Zayna i Louisa, którzy cały czas się nabijali z Młodego, a następnie na Harry’ego, który był cały czerwony.
 - Możecie się uspokoić? – zapytałem. – Dlaczego nie odpuścicie? Chłopak przez was nie ma spokoju. A wam nie przeszkadzają ciągłe pytania, co tam u El albo co tam u Perrie?
 - To coś innego – mruknął Zayn, który zaczął niecierpliwie przeczesywać włosy.
 - Mylisz się. Kurde, chłopaki. Weźcie w końcu zrozumcie, że Emma nie jest jego dziewczyną, a ty – spojrzałem na Harry’ego – nie zapominaj, że masz jeszcze nas. To z powodu twoich tajemnic oni się z ciebie nabijają. Gdybyś chociaż przestał udawać i powiedział nam prawdę, to wszystko wyglądałoby inaczej. Aaaa… I przestań pisać na tym cholernym telefonie, kiedy mamy czas dla siebie. Jesteśmy przyjaciółmi wykorzystajmy to, zgoda?
 - No nie wiem – odezwał się Lou. – To taka świetna zabawa i mamy z niej zrezygnować?
 - Ty…! – warknął Harry.
 Przewróciłem oczami i spojrzałem na Nialla, który zajadał się kanapkami. Patrzył na nas jakby był w kinie na jakieś świetnej komedii. Myślałem, że chociaż ten mi pomoże, ale ciągnie swój do swego.
 - Dobra – odezwałem się ponownie. – Zagramy jeden mecz. Ja z Harrym kontra wasza trójka. Jeżeli my wygramy, to dajecie mu spokój i już nigdy nie będziecie go wypytywać o Emmę.
 - A co, jeżeli my wygramy? – odezwał się Zayn.
 - Bierzemy na miesiąc wszystkie dyżury w kuchni.
 Malik i Tomlinson spojrzeli się po sobie i uśmiechnęli znacząco. Usłyszałem jęk ze strony Harry’ego.
 - No to mamy przerąbane – mruknął. – Nie wygramy z nimi. Ich jest trzech, a nas dwóch.
 Co ja poradzę, że nas jest tylko pięciu? – pomyślałem. Uśmiechnąłem się do przyjaciela i poklepałem go po plecach, mając nadzieję, że to jakoś go podniesie. Podszedłem do ławki, gdzie zabrałem swój termos z herbatą. Wziąłem łyka ciepłego napoju. Chociaż nie ma śniegu, to w Londynie jest bardzo mroźno. Na szczęście podczas meczu jakoś się rozgrzejemy.
 Zerknąłem na chwilę w stronę parku, gdzie zobaczyłem biegającą osobę. Kiedy się przyjrzałem bliżej, rozpoznałem w niej Lenę. Uśmiechnął się i odwrócił się do przyjaciół.
 - Ja zaraz wracam! – krzyknąłem.
 Szybko wybiegłem przez bramę boiska i pobiegłem w kierunku placu zabaw. Kiedy tam dobiegłem, zobaczyłem rozciągającą się dziewczynę, która miała na uszach słuchawki. Powoli do niej podszedłem i dotknąłem jej ramienia. Ta delikatnie się poruszyła, tak jakby się wystraszyła i spojrzała na mnie. Kiedy już mnie poznała, uśmiechnęła się i zdjęła słuchawki.
 - Liam? Co ty tutaj robisz?
 - Dzisiaj mam z chłopakami wolny dzień i wybraliśmy się na boisko, żeby jakoś się odprężyć. A ciebie taka pogoda nie odstrasza? – spojrzałem na niebo, gdzie nad naszymi głowami wisiały ciężkie chmury.
 - Nie – pokręciła głową. – Uwielbiam biegać w taką pogodę.
 - Rozumiem… - Na chwilę zmrużyłem oczy i popatrzyłem na nią. – Lena, ty potrafisz grać w piłkę, prawda?
 - Pytasz – zaczęła się szczerzyć.
 - To może zagrasz z nami? Brakuje nam jednej osoby do gry.
 Dziewczyna pokiwała twierdząco głową i ruszyła za mną. Chcę widzieć miny chłopaków jak ją przyprowadzę. Jestem pewien, że Harry się załamie, bo ten uważa, że nie ma na świecie dziewczyny, która potrafi grać w piłkę nożną tak dobrze jak chłopaki.
 Przeszliśmy przez bramę i chłopacy jak za pan brat stanęli nieruchomo. Spojrzałem na Lenę, która się troszeczkę zestresowała, widząc ich. Prawdopodobnie przypomniał się jej nieszczęsny koncert. Na szczęście nie powiedziałem im o tym, że to Lena była na tej scenie.
 Podeszliśmy bliżej i się uśmiechnąłem do kumpli.
 - Panowie, poznajcie moją przyjaciółkę, Lenę.
 Ci zrobili oczy jak pięciozłotówki.
 - To jest ta Lena? – zapytał się Niall, a ja pokiwałem twierdząco głową. – Cholera! Że ja nigdy nie chciałem brać udziału w tych wymianach… A tak w ogóle, jestem Niall – podał jej rękę.
 - Lena – uśmiechnęła się do niego.
 - No to poznaj jeszcze Harry’ego, Louisa i Zayna – pokazałem na chłopaków, a dziewczyna podała im rękę, mówiąc swoje imię. – Styles, ona gra z nami.
 Ten znieruchomiał i to spojrzał na Lenę, i to na mnie. Na jego twarzy pojawił się grymas. Kątem oka widziałem jak Louis i Zayn przybijają sobie piątkę – jakby myśleli, że dzisiejsze zwycięstwo należy do nich.
 - Kpisz sobie ze mnie? – w końcu się odezwał. – Przecież, to dziewczyna… Przegramy!
 - Bez przesady… - mruknąłem. – Przeszkadzało ci, że jest nas dwóch, a teraz załatwiłem nam trzecią osobą i też ci przeszkadza. Zdecyduj się.
 Odwróciłem się do Leny i puściłem jej oczko. Ona się uśmiechnęła i pobiegła na ławkę, żeby odłożyć tam niepotrzebne rzeczy. Stanęła obok nas, zostawiając Harry’ego w bramce. Loczek uważał, że lepiej jak on będzie bronić, może nie przegramy wielką różnicą punktową. Dziewczyna parę razy podskoczyła, żeby rozgrzać w jakiś sposób swoje nogi. Po chwili się uśmiechnęła, dając znak, że jest już gotowa.
 Chłopaki oddali nam piłkę. Już po rozpoczęciu meczu, Lena pokazała swój talent. Nie sprawiało jej trudności odbieranie chłopakom piłki, a przede wszystkim okiwanie ich. Myślę, że na początku chcieli dawać jej fory, ale jednak wyczuli, że z nią nie jest tak łatwo jak myśleli. Dziewczyna panowała nad piłką lepiej niż Zayn. Za każdym razem, kiedy odbierała im piłkę uśmiechała się do nich przepraszająco, jakby robiła coś złego. Świetnie też podawała. W żadnym momencie nie wahała się. Była pewna tego, co robi. Siłę w nogach też miała niezłą. Parę razy jej strzał na bramkę odrzucał Louisa do tyłu.
 Kiedy w końcu zakończyliśmy mecz, całą szóstką rzuciliśmy się na ziemię. Harry podczołgał się do Leny i przytulił się do niej.
 - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nigdy więcej nie powiem, że dziewczyny nie potrafią grać…
 - Właśnie – Niall się podniósł i spojrzał na nią. – Grasz w jakimś klubie? Przecież strzeliłaś z cztery bramki, a nie powiem, co myślę o twojej obronie.
 Lena się uśmiechnęła i przeczesała swoje włosy do tyłu.
 - Kiedy byłam młodsza należałam do klubu, ale niestety zostałam kontuzjowana i musiałam zaprzestać.
 - No, ale myślę, że to u niej rodzinne – spojrzałem na dziewczynę, a potem na chłopaków. – Jej kuzyn, to Lukas Piscek, obrońca w BvB.
 - Ha! – krzyknął Louis. – Wiedziałem, że to jej kuzyn!

***
Veronica, 07 grudnia 2012r.

 Spakowałam swoje notatki do torebki i skierowałam się do profesora, żeby oddać mu listę obecności. Ten się do mnie uśmiechnął i pociągnął mnie za rękę, kiedy chciałam odejść. Odwróciłam się i spojrzałam na mężczyznę.
 - Możesz na chwilę zostać? – zapytał i pokazał mi miejsce obok jego fotela.
 Pokiwałam twierdząco głową i usiadłam tam. Przyglądałam się z uwagą mojemu profesorowi. To był mój ulubiony wykładowca, ale nie tylko z powodu, że był cholernie przystojny, a na dodatek młody, ale również dlatego, że miał świetne pomysły. Dobrze wiem, że niektóre z dziewczyn chcą u niego zaliczyć przedmiot, nosząc króciutkie sukieneczki i wielkie dekolty. Tyle, iż one nie znają go tak naprawdę. Bo przecież kto pomyślałby, że nasz wykładowca jest gejem? Kurde, dlaczego ja zawsze wszystko muszę wiedzieć?
 - Veronica, mamy problem – w końcu się odezwał, kiedy wszyscy wyszli. – Ty jako jedyna nie zaliczyłaś jednego projektu.
 - Projektu? – zmarszczyłam czoło, próbując sobie przypomnieć jakieś szczegóły.
 - Semestralny projekt – mruknął wykładowca i spojrzał w swoje papiery. – Każdy już oddał, ale tylko tobie się nie śpieszy. No, ale najwidoczniej skleroza nie boli, prawda panno King?
 Uniósł swoje ciemne oczy i uśmiechnął się.
 - No można tak powiedzieć… - mruknęłam. – Proszę mi powiedzieć, do kiedy mam czas.
 - Został ci jakiś tydzień, ale jestem pewien, że nie będziesz miała pomysłu, żeby cokolwiek ciekawego wymyślić – Dlaczego on tak świetnie zna swoich uczniów?- Dlatego proponuję ci zaprojektowanie mieszkania pewnej dziewczyny, którą poznałem na aukcji, a która była wręcz zachwycona twoimi pracami.
 - Naprawdę? – uśmiechnęłam się. – Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek komuś będzie się podobać moje projekty.
 - Veronica – profesor z uśmiechem na twarzy pokręcił głową.- Ja nie spodziewałem się, że kiedyś zostanę profesorem na uczelni… A tak na poważnie, to masz ogromny talent, ale również wiedzę, którą często wykorzystujesz w swoich pracach.
 - Hmm… Niech pan mówi dalej.
 - Co? – spojrzał na mnie.
 - Nie, nic – wyszczerzyłam się do niego. – Po prostu uwielbiam pański głos.
 - Tak jak wiele innych studentek, nie? – zaczął ruszać brwiami.
 - Oj tak. Szkoda, że pan jest zajęty… Hmm… I szkoda, że woli pan inny typ…
 Ten wyprostował się na fotelu i spojrzał na mnie, a ja tylko się uśmiechałam, jakby taka rozmowa była normalna w relacjach profesor-uczeń.
 - Pewnie pan się zastanawiam skąd to wszystko wiem, ale po prostu jestem obserwatorem. Niech się pan nie martwi, nikt nie wie o pańskiej tajemnicy.
 - King – zaczął kręcić głową. – Chociaż jesteś szczera jak cholera, to jakoś od początku jesteś moją ulubioną studentką, więc nie zawal tego.
 - Tak jest – zasalutowałam.
 - Więc zgadzasz się na ten projekt – pokiwałam twierdząco głową. – No to tutaj masz kontakt do tej dziewczyny i baw się świetnie. Aaa.. I nie obserwuj już mnie, bo będę czuł zakłopotanie. 

Serdecznie dziękuję za komentarze. Właśnie o to mi chodziło, że nawet komentarz od anonima mnie ucieszy. Nie chodzi tutaj o to, że liczę na ilość, czy jakość komentarzy, ale wiem, że jesteście ze mną.
 No cóż, ferie mi się kończą, więc teraz będę miała dużo mniej czasu na myślenie, co pojawi się w następnym rozdziale, itd. Nadal będę dodawać rozdziały w piątek, ale jeżeli się on nie pojawi, to proszę mnie zrozumieć, że nie miałam po prostu czasu go napisać i w takiej sytuacji najpóźniej będzie się pojawiać w niedzielę. Jeżeli będzie to coś poważniejszego, to będę Was o tym informować.
Trzymajcie się.
Kinga

12 komentarzy:

  1. O mój boże! Jak mogłam ominąć rozdział! W połowie tego zorientowałam się iż nie czytałam poprzedniego. Mądra ja...
    No nic.

    Cudny ten rozdział! Zresztą po co ja ci to piszę, zawsze tak jest. Chociaż zawsze miło jest usłyszać jakąs pozytywną opinie, nawet jeśli się powtarza.
    Uwielbiam twojego bloga i zastanawiam się czy Lena będzie z kimś z 1D. Fajnie by było ;)

    Czekam na następny!
    Iwona :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto było czekać :)
    Czekam na nastepny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam twoje opowiadanie od wczoraj i muszę przyznać, że okropnie mnie wciągnęło.
    Jest mega!
    Nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja uwielbiam Twój styl pisania! Ciągle jestem ciekawa co będzie działo się w kolejnym akapicie!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow no powiem ci, że rozdział BOSKI niemogę się doczekać następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne!!! No to czekamy do piątku :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie!!!
    Czeka na dalszą część!! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie przypadkowo wpadłam na Twojego bloga i zakochałam się w nim. Przeczytałam wszystkie rozdziały i bardzo podoba mi się Twój blog. Więc... Masz nową czytelniczkę ;)
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rodział ! ;d Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże jest Megaaaaa <3 Czekam na next.! :*
    Możesz mi na tt napisać kiedy będzie next.? @2_awwww

    OdpowiedzUsuń
  11. ja tez moge sie zaliczyc do grona twoich czytelniczek. bd tu wpadac czesciej :)
    szmaragdowytalizman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. cwelu, ża to że w tamtym tyg nie dodałaś to dodasz w pt i pon xD
    Kto za? :P

    OdpowiedzUsuń