piątek, 27 września 2013

Rozdział dwudziesty

Lena, 13 grudnia 2012r.
 Weszłam do baru, w którym pracuje Veronica. Rozejrzałam się, szukając osoby, która mnie tutaj zaprosiła. Kiedy w końcu dojrzałam go, podeszłam tam. Niall siedział przy stoliku razem z Liamem oraz z resztą grupy. Znaczy się, chyba brakowało jednego… Harry’ego? Tak, chyba tak się nazywał. Przy okazji poznałam ich przyjaciółki: Dan, El oraz Perrie.
 - Cieszę się, że tutaj przyszłaś – szepnął mi do ucha Liam.
 Z uśmiechem popatrzyłam na niego.
 - Ja też. Wiesz, w końcu mogę wyrwać się z domu… i ‘objęć’ Very. Nie żebym coś do niej miała, ale po prostu odkąd dostałam zakaz na wszystko, to powoli zanudzałam się na śmierć.
 Pokiwał głową i złapał mnie za dłoń.
 - Kurde, wiesz, że ja wciąż nie potrafię uwierzyć w to, że w końcu się spotkaliśmy? Do tej pory z przyzwyczajenia wyciągam telefon, żeby sprawdzić pocztę, bo może napisałaś.
 - Tak, ja też się bardzo cieszę. W końcu jesteś jednym z nielicznych, który mnie rozumie.
 Usłyszałam gwizdy, więc odwróciłam się. Przy wejściu zobaczyłam Harry’ego ze śliczną dziewczyną. Najwyraźniej nas szukali, ponieważ Louis wstał i zaczął im całym sobą machać. Zauważyłam, że jego dziewczyna przykryła swoją twarz menu, co przypominało mi coś a la ‘ nie znam go’. Uśmiechnęłam się, widząc to. Zauważyłam, że chłopaki mają ogromne poczucie humoru, dzięki czemu milej się z nimi tutaj siedzi.
 - Cześć wam – rzucił Harry. – Przepraszamy za spóźnienie, były korki.
 - Dobra, dobra – odezwał się Lou. – Gadaj nam kogo tutaj przyprowadziłeś.
 - Myśleliśmy, że przyjdziesz z Emmą – powiedział Zayn i razem z Tomlinsonem wpadli w śmiech.
 Zauważyłam w jaki sposób Harry na nich spojrzał. Jestem pewna, że gdyby potrafił zabijać wzrokiem, to ci już dawno leżeliby martwi.
 - Poznajcie Emmę.
 Wszystkich oprócz mnie zatkało. Najwidoczniej się nie spodziewali takiego obrotu sprawy. Ciekawa jestem jak sobie ją wyobrażali. Spojrzałam na dziewczynę i zobaczyłam szczupłą szatynkę o ciemnozielonych oczach, oraz prościutkich białych zębach, która w żadnym wypadku nie przejęła się reakcją reszty.
 Wyciągnęłam rękę i się przedstawiłam.
 - Lena.

 ***
Veronica, 13 grudnia 2012r.
 Obsłużyłam kolejnego nachalnego klienta w barze i zabrałam się za sprzątanie lady. Wiedziałam, że jestem obserwowania przez John’a. On wciąż nie potrafi się pogodzić z tym, że ojciec zmusił go do zatrudnienia mnie. Miał nadzieję, że już mnie nigdy nie zobaczy. Ale to nie moja wina, że nigdy nie potrafiliśmy się dogadać. Jestem pewna, że szybciej się z rybą porozumiem niż z nim.
 Odebrałam od klienta puste kufle po piwie i uśmiechnęłam się, tak jak za każdym razem, gdy się ktoś z klientów do mnie zwróci… Bo najważniejsza jest kultura.
 - Cześć – przy barze usiadł Steven. – Przyszedłem ciebie uratować od nudy! Porozmawiam sobie z najpiękniejszą barmanką jakie moje oczy w tym krótkim życiu widziały.
 - Jeszcze nic nie wypiłeś, a już gadasz bzdury – trzepnęłam go ścierką. – Cieszę się, że przyszedłeś… Tak jakoś mi smutno jak nie mam do kogo otworzyć ust.
 Przyjaciel wyszczerzył się, a ja z uśmiechem na twarzy zaczęłam lać dla niego piwo. Spojrzałam w kierunku, gdzie do tej pory stał John. Na szczęście znikł z pola widzenia, więc będę mogła sobie na spokojnie porozmawiać z Steven’em. Nie rozumiem, dlaczego on zabrania nam kontaktów z klientami. Od zawsze było tak, że barman był od rozmów. Ludzie przychodzili do niego, żeby się wygadać, a teraz? Teraz jedyne, co mogę, to patrzeć na zatapiających się w trupa ludzi. Czasem mam aż taką ochotę, żeby przeskoczyć przez bar, rzucić ich kieliszkiem o ścianę i doprowadzić takiego człowieka do porządku, ale nie da się.
 - Co powiesz? – Steven przetarł swoje usta kciukiem.
 - Mówiłam ci już, że Liam mnie poznał? – przyjaciel zrobił wielkie oczy i pokręcił głową. – Hmm… To jak my długo się nie widzieliśmy? – uśmiechnął się i ruszył ramionami. – No więc, w końcu mnie poznał. Okazało się, że dziewczyna, która uratowała moje zacne cztery litery, to Danielle, jego była.
 - To jakiś przypadek? – zrobił łyk piwa. – Może to już jakiś znak, żebyś się w końcu ustatkowała?
 Spojrzałam na niego krzywo. Miałam ochotę go jeszcze raz trzepnąć, ale tym razem mocniej. Popatrzyłam na prawo, gdzie czekał na mnie klient. Dałam przyjacielowi znak, że zaraz wracam. Podeszłam do chłopaka, który cierpliwie czekał przy barze. Na pierwszy rzut oka nie poznałam go, po chwili rozpoznałam, że to Niall Horan. Uśmiechnęłam się do niego, tak jak przystało na barmana w tym barze i zapytałam, co podać.
 - Poprosimy 9 drinków, które robisz najlepiej – uśmiechnął się.
 - Tak jest! – zasalutowałam.
 Zabrałam się do roboty, widząc kątem oka, że blondyn mi się przygląda. Teraz zaczynam się zastanawiać, czy nie mam czegoś na twarzy. Wszyscy mnie dzisiaj obserwują… a to jest przerażające. Nieświadomie uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam do chłopaka, podając na tacy drinki.
 - Czy mogę jeszcze ci w czymś pomóc? – zapytałam.
 - Tak… Czy my się przypadkiem nie spotkaliśmy?
 - Och, nie licząc tego, że parę razy wpadałam na waszą grupkę, zeskoczyłam ze sceny na waszym koncercie, jestem współlokatorką – odsunęłam głowę tak, że z daleka dostrzegłam stolik, przy którym siedziała Lena wraz z 1D oraz Dan, El, Perrie i jeszcze jedną dziewczyną, której nie kojarzyłam – twojej znajomej, Leny oraz to, że bawiłam się z Liamem w kotka i myszkę, to…  nie.
 Uśmiechnęłam się do chłopaka i wróciłam do Steven’a, który rozmawiał z jakąś szatynką. Widząc, że już jestem wolna, pożegnał się z nią i spojrzał na mnie. Zmarszczył nos, więc już wyczuł, że coś jest nie tak. Kiwnął głową, żebym mówiła.
 - On jest tutaj… z Leną – mruknęłam. – Nie mówiła mi, że się dzisiaj gdzieś wybiera.
 - Chyba nie jesteś o niego zazdrosna – prychnął.
 - Nie o to chodzi… Ona raczej z nim nie kręci – uśmiechnęłam się. – Ostatnio była nawet w kinie z Horanem…
 Steven odstawił prawie pusty kufel i zaczął się krzywić.
 - Powiem ci tyle… Nie wypiłem dużo, ale już ciebie nie ogarniam. O co ci chodzi? Wiem, że nie jesteś zazdrosna o Laurę, bo dobrze pamiętam, że zależało ci, żeby w końcu zaczęła się bawić. Przeszkadza ci to, że robi, to bez ciebie, czy jak? Czy może przeszkadza ci to, że może zniszczyć twój plan?
 - Jaki plan?
 - Dobrze wiesz jaki… Z nim będzie tak samo jak z resztą. Może powinnaś odpuścić nim w ogóle zaczęłaś… Zaszkodzisz mu bardziej niż myślisz – odwrócił głowę i spojrzał na tamten stolik. – Popatrz jak dobrze się bawią.
 - A co jeżeli on mnie zmieni? – zapytałam, również patrząc w tamtą stronę. – Co jeżeli on jedyny może mnie zmienić?
 - Zmienić? – prychnął. – Po co chcesz się zmieniać? Ja nie chcę, żebyś się zmieniała… Ja chcę, żebyś odzyskała miłość… Prawdziwą miłość.
 ‘Prawdziwa miłość’ to słowa, które utknęły w mojej głowie. Poczułam jak robiło mi się niedobrze. Spojrzałam na Steven’a, który zaczął się uśmiechać do jakiejś szatynki. Czy ja go skrzywdziłam? Tak, zrobiłam to. Ale dlaczego on nie odszedł jak reszta? Dlaczego on nadal tutaj przy mnie siedzi i doradza… Mógłby wstać i odejść, a po drodze opowiadać jaką żmiją jestem.
 Usłyszałam tłuczone szkło i spojrzałam na ziemię. Upuściłam kufel, który wycierałam. Popatrzyłam się po sali mając nadzieję, że w pobliżu nie było John’a. Gdyby to widział, mógłby mieć pretekst do wyrzucenia mnie z roboty. Przez przypadek natknęłam się na wzrok Liama, który się uśmiechnął do mnie, a ja odwdzięczyłam się tym samym. Zauważyłam jak wstaje i idzie w kierunku baru.
 - Śliczna – Steven przywrócił mnie do żywych. – Rozejm? – wystawił dłoń. – Nie chciałem ci Niszczyc humoru, po prostu wiesz jak się o ciebie martwię.
 Złapałam jego dłoń i nachyliłam się nad barem.
 - Pozwól mi – szepnęłam. – On będzie ostatnim… Jeżeli się nie uda, to odpuszczę te całe ‘ratowanie’.
 Przyjaciel przewrócił oczami i zgodził się na to. Uśmiechnęłam się i pocałowałam jego dłoń, bo za daleko miałam do policzka. Popatrzyłam na prawo, gdzie czekał na mnie Liam. Podeszłam do niego z uśmiechem na twarzy.
 - Cześć Sherlocku – zagadałam. – Co podać?
 - Cześć, poproszę wodę – pokiwałam głową i nalałam mu jej do szklanki. – Posłuchaj, jutro przyjeżdża do Anglii chłopak  Danielle i zaprosiła mnie, żebym za dwa dni wypad z nimi na kolację… Może pójdziesz ze mną?
 Poczułam jak w gardle mi zasycha. Dobrze wiedziałam z kim mam się spotkać. Na samą myśl moje serce przyśpiesza. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
 - Jasne, nie ma sprawy.
 - Świetnie – uśmiechnął się do mnie.
 - King, była umowa, że nie rozmawiamy z klientami o sprawach prywatnych – usłyszałam John’a.
 Przewróciłam oczami i popatrzyłam na niego. Gdybym mogła, to utłukłabym go na kwaśnie jabłko, ale niestety jedynie na co mnie było stać, to pokiwanie głową, że rozumiem i zajęciem się innymi klientami.
 - Zabiję go kiedyś, a ty będziesz moim alibi – rzuciłam w drodze do Steven’a.
 - Zawsze na mnie możesz liczyć.  

***
Liam, 13 grudnia 2012r.
 Złapałem Lenę za rękę. Myślałem, że będzie próbowała ją zabrać, ale nie stało się tak. Zaproponowałem jej, że ją odprowadzę. Najwyraźniej Niallowi to się nie podobało, ale nic nie powiedział, tylko pokiwał głową. Widocznie Lena mu się spodobała. Prawdę mówiąc, kocham ich oboje, ale nie chciałbym, żeby byli razem. Chcę dla Leny chłopaka, który przez większość roku jest w domu, przy niej. Ona przy Mario już wystarczająco wycierpiała, ale nie będę jej utrudniać kontaktu.
 - Polubiłaś Horana, nie? – zapytałem, kiedy przechodziliśmy przez pasy
 - Tak – uśmiechnęła się. – Świetnie się z nim rozmawia na temat piłki nożnej. I jest normalny, nie żebym miała coś do reszty, ale jakoś tak ciężko mi z nimi dojść do porozumienia. Dwa różne światy, rozumiesz.
 - Jasne. Wiesz, że zaprosiłem Verę na randkę? A raczej na podwójną.
 - Tak? – zdziwiła się. – To znowu muszę się przygotować do pytania, co ma założyć na randkę. Boże, co to za pokręcony człowiek! – zaczęła się śmiać. – Ja wciąż  nie rozumiem, dlaczego ona ci się podoba… jest przecież twoim przeciwieństwem.
 Przewróciłem oczami i objąłem przyjaciółkę ramieniem. Trochę zabolały mnie jej słowa, bo była drugą osobą, która w jakiś sposób nie wierzy, że może jest jakaś szansa na udany związek z dziewczyną. Mają racje, jest moim przeciwieństwem, a jak to się mówi ‘przeciwieństwa się przyciągają’. Podoba mi się ona i nic to nie zmieni, chcę spróbować czegoś nowego… Należy mi się chyba.
 - Już jesteśmy, wejdziesz? – zapytała Lena, stojąc pod swoją kamienicą.
 - Nie – pokręciłem głową. – Słyszałem, że dzisiaj twój kuzyn ma do Londynu przylecieć, może będziesz chciała z nim porozmawiać, itp.
 Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek, a następnie zniknęła za drzwiami. Chwilę później dostałem SMS:
Kocham Cię ~Lena

***
Mario, 13 grudnia 2012r.
 - Stary – szturchnął mnie Marco. – Długo będziesz się wiercić?
 Przetarłem oczy i spojrzałem na niego. Najwyraźniej nie pasowało mu, że musimy siedzieć razem w samolocie. Złożyłem swój fotel i sięgnąłem po komórkę, sprawdzając, czy dostałem jakąkolwiek wiadomość. Widząc, że nie, odłożyłem ją na miejsce.
 - Przepraszam – mruknąłem, kładąc głowę na podgłówku.
 - Za co mnie przepraszasz? – fuknął Reus.
 Odwróciłem głowę i spojrzałem na niego. Zobaczyłem, że pomiędzy brwiami pojawiła się zmarszczka. Dawniej zacząłbym się śmiać, to widząc, bo zawsze mnie ona śmieszyła, ale nie tym razem.
 - Za to, że nie mam dla ciebie czasu.. Stary, jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie potrafię znieść myśli, że masz mnie dosyć. Brakuje mi twojego ADHD.
 Zauważyłem, że jego kąciki drgnęły.
 - Mario zrozum, że mi też jest ciężko bez Leny, jednak w jakimś sensie też jest moją przyjaciółką, ale to ty wpadłeś na pomysł rozstania, a nie ona… A teraz mam wrażenie, że i my się rozstaliśmy. Nie mam z kim pogadać, bo wiecznie jest Sina lub Oliver…
 Na imię Sina zaschło mi w gardle, spojrzałem przed siebie, próbując usunąć sprzed oczu wczorajszego pocałunku.
 - Mario? Co się dzieje.
 - Nie wiem – popatrzyłem na niego. – Ja, ja… po prostu się już gubię w uczuciach. Kocham Lenę, ale przy Sinie się czuję szczęśliwy… A co jak Lena ma kogoś już? Ma?
 - Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć – szepnął. – Zabroniłeś mi nieważne jak byś błagał.
 - Powiedz, proszę.
 Widziałem, że Reus walczy ze sobą w środku. Jego niebieskie oczy miały w sobie ogień, który musiał go pochłaniać od środka. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że i on cierpi… I coś czuję, że tutaj nie tylko chodzi o Lenę… Coś więcej, coś o czym próbował mi powiedzieć, ale ja nigdy nie chciałem go słuchać, bo byłem tak zajęty sobą.
 - Wybacz mi, nie mogę – szepnął i założył słuchawki na uszy.
 Oparłem się wygodnie znowu o fotel i zamknąłem oczy.
Cholera! Że wszystko musi być takie trudne – pomyślałem.

2 komentarze:

  1. Wow, rozdział jest zajebisty ;D Już nie moge się doczekać nexta więc szybciutko dodawaj ;)

    Pozdrawiam i życzę weny xoxo
    Patrycja <3

    OdpowiedzUsuń
  2. jejuuuu uwielbiam czytać Twojego blogaaa <3 jest to mieszkanka tego czego lubie BVB i 1D <3 *_*

    A co do rozdziału.. :D jdhlkdhlkDHLKdhlkDHLKhdlkdhlkdjhfkhfakjhfkjfkjafhkjfhkjfkjfkjfh <3 *_______________________*
    Wystarczy. ? <3

    OdpowiedzUsuń